- •Indywidualizm I elitaryzm:
- •I. Stirner
- •II. Carlyle
- •I. Newman
- •II. Kierkegaard
- •I. Psychologia
- •II. Logika
- •III. Etyka
- •IV. Estetyka
- •I. Neokantyzm
- •II. Empiriokrytycyzm
- •I. Wundt I metafizyka niemców
- •Idealizm anglosaski
- •II. Psychologia postaci
- •III. Behawioryzm
- •IV. Psychoanaliza
- •V. Psychologia radziecka
- •II. Filozoficzna socjologia pareta
- •II. Okres drugi
- •§Vecii. Osnovnye etapy I tendencii razvitija, (Moskwa) 1972. — Istorija na filosofskata misal V Balgarija, red. T. Pavlov
IV. Psychoanaliza
Czwarty prąd w psychologii wprowadził pogląd niespodziewany: że życie psychiczne obok
czynników świadomych zawiera także nieświadome i że właśnie one są najważniejsze. Prąd ten powstał
na terenie patopsychologii, zaczął się we Francji, a rozwinął się potem w Wiedniu. Tam najpełniejszą i
najjaskrawszą postać, znaną pod nazwą psychoanalizy, dał mu Freud.
PRACE FREUDA. Sigmund Freud (1856- 1939), psychiatra wiedeński, uzupełniał swe studia przed
końcem XIX wieku w Paryżu, gdzie patopsychologia i psychiatria stała wówczas najwyżej, i tam
uformował swą doktrynę. Z licznych jego prac najogólniejszą treść mają: Yorlesungen żur Einfuhrung in
die Psychoanałyse i Uber Psychoanałyse, 1910. Ważną dla psychoanalizy teorię marzeń sennych zawiera
Die Traumdeutung, 1900; psychopatologię życia codziennego: Żur Psychopatologie des Alltagslebens,
1915; teorię kultury ze stanowiska psychoanalizy: Totem undTabu, 1913; metafizyczne konsekwencje
psychoanalizy przedstawia Duś Ich und das Es, 1923. Wśród swoich Freud nie był prorokiem, do końca
został tylko profesorem nadzwyczajnym; natomiast w całym świecie szybko zyskał największą sławę.
298
ROZWÓJ TEORII FREUDA. Przeszła ona przez trzy fazy: l) Uformowała się w latach 1895- 1897
pod wpływem francuskich psychiatrów, Charcota, a zwłaszcza Janeta. Była jeszcze wtedy teorią
wyłącznie lekarską, nie zaś ogólną psychologiczną; o zjawiskach nieświadomych traktowała tylko w
związku z patologicznymi. 2) W ciągu lat kilkunastu aż do 1915 r. Freud rozwijał swą teorię: przede
wszystkim doszedł do przekonania, że procesy nieświadome występują także w psychice normalnej, że są
powszechnym i istotnym składnikiem- wszelkiej psychiki, zarówno zdrowej jak chorej. Głównego zaś ich
źródła dopatrzył się w przeżyciach płciowych: są one ze wszystkich przeżyć najpierwotniejsze i naj-
ważniejsze, stanowią o charakterze i losach-człowieka. 3) Po 1915 r. Freud rozszerzył jeszcze swą
doktrynę, dając jej podłoże metafizyczne, a nowe zagadnienia metafizyczne zaczęły w teorii jego brać
górę nad terapeutycznymi i psychologicznymi.
POGLĄDY, l. NIEŚWIADOME ZJAWISKA PSYCHICZNE. Freud napisał o sobie, iż „nie zamierzał zrobić i
nie zrobił nic więcej ponad to, że ujawnił nieświadome czynniki życia psychicznego". Ale to zamierzenie
było śmiałe: zrywało z podstawowym przekonaniem psychologii XIX wieku, dla której nic nie było
pewniejsze ponad to, że świadomość jest istotną cechą psychiki, że więc myśl o psychice nieświadomej
jest jawnie sprzeczna. I oto twierdzenie, które się w XIX wieku wydawało definitywnie potępione,
psychoanaliza w XX wieku odnowiła, co więcej: przedstawiła jako wielką zdobycz naukową. Dowodziła,
że świadomość nie jest niezbędną cechą życia psychicznego, że zjawiska psychiczne nieświadome nie
tylko istnieją, ale decydują o świadomych.
Życie psychiczne przepływa dwoma korytami: świadomym i nieświadomym. Zapewne, jedynie
procesy świadome są faktami, nieświadome zaś są hipotezą — ale fakty zmuszają do przyjęcia tej
hipotezy. Bo życie świadome nie tłumaczy się samo przez się, nie stanowi zwartej całości, pomiędzy
procesami świadomymi brakuje ogniw. Wyobrażenia, które kiedyś były w naszej świadomości, giną w
niej w niezrozumiały sposób, aby w sposób równie niezrozumiały znów się w niej pojawić. Można ten
stan rzeczy tłumaczyć na-dwa sposoby: albo przyjmując, że gdy wyobrażenia giną ze świadomości, to
przechowują się ich odpowiedniki cielesne, jakieś engramy w korze mózgowej, które później pozwalają
odżyć wyobrażeniom — tak tłumaczyła to psychologia XIX wieku. Albo można też tłumaczyć w ten
sposób, że wyobrażenia przechowują się w postaci podświadomej — tak czyni to psychoanaliza. Tamta
tłumaczyła ciągłość zjawisk psychologicznych fizjologicznie, a ta psychologicznie. Nie zaprzeczała, że
procesy nieświadome są jedynie hipotezą, ale wskazywała, że hipotezą jest również fizjologiczne
uwarunkowanie świadomości.
Argumentem psychoanalizy na korzyść istnienia nieświadomej psychiki było tedy:
l) że w życiu psychicznym przyczyny bywają czasowo odległe od swych skutków, trzeba więc przyjąć
między nimi ogniwa pośredniczące. Ponieważ jednak ten stan rzeczy można tłumaczyć także
fizjologicznie, więc psychoanaliza podawała dalsze argumenty. 2) Nie ma powodu unikać pojęcia przeżyć
nieświadomych, ponieważ zjawiska psychiczne posiadają cechę świadomości w różnym stopniu, a cecha,
która ma różne stopnie, może spaść i do zera. 3) Poza tym psychoanaliza posługiwała się sobie tylko
właściwym argumentem, mianowicie terapeutycznym: że wykrycie nieświadomych przeżyć leczy
niedomogi psychiczne.
Dlaczego niektóre wyobrażenia nie zostają przez jednostkę uświadomione? Dla różnych przyczyn.
Niektóre są nieświadome dlatego, że leżące u ich podstaw wrażenia były zbyt
299
słabe i nie przekroczyły progu świadomości. Inne zaś dlatego, że świadomość nie dopuściła ich do siebie,
że je odepchnęła, wyparła. I to źródło jest najważniejsze. Jeśli pierwszą tezą psychoanalizy jest, że procesy
psychiczne nieświadome istnieją, drugą, że odgrywają doniosłą rolę w życiu psychicznym, to trzecią jest
— że są to procesy wyparte ze świadomości. Do tego dołącza się jeszcze teza czwarta, że wyparcie ich ze
świadomości dokonywa się na ogół już w dzieciństwie i na tle przeżyć seksualnych.
Wyparcie pewnych procesów ze świadomości ma, zgodnie z psychoanalizą, głęboką celowość:
mianowicie wyparte zostają te, które są niezgodne z naturą jednostki, które zakłóciłyby jej harmonię i
których świadomość musiałaby być przykra. Istnieje w psychice coś w rodzaju „cenzury", dokonującej
selekcji wyobrażeń: nieodpowiednich, przykrych nie dopuszcza do świadomości.
2. KOMPLEKSY i ICH WYLĄDOWANIE. Pewne wyobrażenia zespalają się ze sobą i w tym zespoleniu
utrwalają się w psychice; jeśli są ujemnie zabarwione uczuciowo, to psychika usiłuje zepchnąć je w
nieświadomość, gdzie jednak, choć zepchnięte, trwają dalej. Te zespoły wyobrażeń, spych ane w
nieświadomość, ale dalej nurtujące psychikę, psychoanalitycy nazwali „kompleksami". Np. wedle często
przez nich przytaczan ego wypadku, zazdrość o matkę, jaką dziecko przeżyło w stosunku do ojca,
wytwarza w nim trwały kompleks niechęci do ojca, niechęci, której źródła sobie nie uświada mia. Albo
znów upokorzenia doznane w młodości mogą wytworzyć „kompleks niższości ", czyli dotkliwe, ciążące
przekonanie o własnej nieudolności i bezwartościowości.
Człowiek pozbędzie się kompleksu, jeśli go w ten czy inny sposób wyładuje, wyrzuci z siebie. Dzieje
się to przede wszystkim w snach: wyładowanie następuje tu w sposób pośredni, przenośny, symboliczny,
zamaskowany; wymaga to też szczególnej sztuki, by rozpoznać, w jakich snach jakie wyładowują się
ludzkie utajone kompleksy. Freud pierwszy uznał marzenia senne za procesy psychiczne równej z innymi
doniosłości, mające swą głęboką celowość, stanowiące istotne ogniwo w całości życia psychicznego.
Kompleksy wyładowują się również w marzeniach na jawie. A także w przeróżnych błędach i
usterkach, jakie popełniamy, w całej „psychopatologii życia codziennego". Oto nieraz mówimy lub robimy
co innego, niżeśmy zamierzali. Konia nazywamy kotem, czy kota koniem, skręcamy w inną ulicę, niżeśmy
chcieli, bierzemy inną książkę niż ta, po którą sięgaliśmy do szafy. Na ogół traktuje my nasze omyłki jako
wypadki błahe, przypadkowe, nie mające głębszych przyczyn. Inaczej Freud: on sądził, iż zawsze mają
swoją przyczynę, mianowicie w jakimś kompleksie, który się przez nie wyładowuje i uwalnia psychikę od
konfliktu. Nie są wcale błahe ani przypadkowe, są wytworem tego samego celowo działającego
mechanizmu, co i inne zjawiska psychiczne.
Jeśli natomiast kompleks nie wyładuje się, to zostaje w sferze nieświadomej. Ale' nie przestaje działać,
a działając dezorganizuje życie psychiczne jednostki. Staje się przyczyną nerwic. Kompleksami
zepchniętymi w nieświadomość psychoanaliza tłumaczyła neu-rozy i właśnie tłumaczenie to było jej
punktem wyjścia. I pozostało to jej tezą: że psychika chora jest naturalnym wytworem tego samego
mechanizmu, co psychika normalna.
3. «JA» i «ONO». Freud twierdził nie tylko, że istnieją w psychice wyobrażenia nieświadome, że są
normalne i naturalne, ale także, że są dla życia psychicznego równie ważne, a nawet ważniejsze od
świadomych. To one, nie zaś świadome, kierują psychiką. Świadome stanowią tylko zewnętrzną jej
warstwę, tę, która podlega działaniu świata zewnętrznego
300
i jest odeń zależna. Nie są pełnym wyrazem osobowości człowieka, skoro są zależne także od czynników
zewnętrznych: jeśli są jej wyrazem, to częściowym tylko i powierzchownym. Tę świadomą część psychiki
zwykliśmy nazywać naszym „ja", naszą „jaźnią".
Jaźń nie jest więc całym człowiekiem, całą jego osobowością, lecz właśnie tylko powierz-' chowną
jego warstwą. I Freud zewnętrznej „jaźni" przeciwstawił wewnętrzną psychikę człowieka: w
przeciwstawieniu do jaźni nazwał ją „ono". „Ja" i „ono" — w łacińskiej terminologii ego i /(/ — to dwa
składniki każdej osobowości. Jaźń jest świadoma, „ono" zaś jest dziedziną nieuświadomionych wyobrażeń
i popędów. Ma się do jaźni jak psychika głęboka do zewnętrznej, jak świadoma do nieświadomej, jak
rządzona popędami do rządzonej rozumem. „Ono" jest anarchiczne, a jaźń jest trzymana w karbach; „ono"
jest dynamiczne, jaźń — ustabilizowana. Jaźń jest świadoma i rozumna, ale stanowi tylko mniej lub więcej
cienką powierzchnię nad głębiami nieświadomości.
Psychika nieświadoma w człowieku nie tylko istnieje, ale działa nieustannie, w najdrobniejszych
nawet, codziennych sprawach jego życia. Działa jak żywioł, nie podlegając jego świadomej woli. Działa, a
na nią nie można działać, ponieważ nie jest uświadomiona. A ponieważ nie można na nią działać, więc nie
można też jej zniszczyć — i w tym leży jej potęga.
4. JAŹŃ l NADJAZŃ. Tym samym mechanizmem, którym tłumaczył życie jednostek, Freud zaczął
później tłumaczyć także życie społeczne i tworzoną przez społeczeństwo kulturę. I ona jest w znacznej
mierze wynikiem tego, że pewne wyobrażenia zostają wyparte w nieświadomość. Rzecz w tym, że żyjąc w
społeczeństwie jednostka nie może realizować wszystkich swych popędów, pożądań, pragnień,
mianowicie nie może realizować tych, które są dla społeczeństwa destrukcyjne i które ono zwalcza.
Aby ten stan rzeczy złagodzić i przynajmniej częściowo unieszkodliwić, społeczeństwo wytwarza dla
niezaspokojonych popędów i pożądań kompensaty. Taką kompensatą jest właśnie kultura. Moralność,
religia, sztuka: wszystko to kompensaty, środki zastępcze dla stłumionych pożądań. Żyjemy nimi, nie
mogąc żyć naturą. W szczególności co do sztuki jest wyraźne, że jest dla nas kompensatą, że przekształca
rzeczywistość tak, aby ją uczynić bardziej zgodną z naszymi pożądaniami. Ale nie inaczej jest z religią czy
moralnością.
Sztuka, religia, moralność — wszystko to ma ostateczne źródło w popędach potrzebujących
wyładowania. Chwalimy je za to, że są piękne czy wzniosłe, ale naprawdę cenimy za co innego: za to, że
przynajmniej w zastępczy sposób pozwalają nam wyładować nasze popędy. „Jednej tylko rzeczy jestem
pewien" — pisał Freud — „tego, że oceny wydawane przez ludzkość są wyznaczane przez jej pragnienie
szczęścia; innymi słowami: są usiłowaniem dostarczania argumentów złudzeniom". Pewne popędy, jeśli
się wyładują, są groźne dla społeczeństwa, i dlatego są przez nie zwalczane i karane; ale jeśli się nie wyła-
dują, to stają się groźne d(a jednostki, bo dezorganizują jej życie, wpędzają ją w choroby nerwowe.
Pozostaje więc jedno: by się wyładowały, ale w postaci pośredniej, zastępczej, nieszkodliwej,
uwznioślonęj, czyli, jak się wyrażał Freud, „wysublimowanej", W takiej postaci nie są już niebezpieczne i
nie napotykają oporu społeczeństwa. Tak np. popędy seksualne, te najpierwotniejsze i najsilniejsze z
pożądań, sublimują się, uwzniośląją w twórczości artystycznej: i dzieła sztuki wydają się czymś wzmoślęi-
zym od reszty życia ludzkiego, ale naprawdę są wytworem tych samych popędów.
Wysublimowane wyobrażenia i pożądania wytwarzają jeszcze jedną warstwę w psychice
301
człowieka. Warstwę jak gdyby górną. Działają jako nakazy: moralne, religijne, estetyczne. Są odczuwane
jako coś, co jest ponad jaźnią, czemu jaźń musi się poddawać. Freud nazwał tę trzecią, górną warstwę
osobowości człowieka „nadjaźnią" (super-ego). I ona też jest w znacznej mierze nieświadoma:
odczuwając nakazy, człowiek nie ma świadomości ich genezy, nie zdaje sobie sprawy, że są
wysublimowaną przez kulturę postacią jego własnych popędów. To nadjaźń cenzuruje popędy, trzyma w
karbach jaźń: ona też jest źródłem wszystkich kategorycznych imperatywów i tego poczucia
niedoskonałości i winy, które częstokroć ciąży nad jaźnią.
I oto jaźń — nie mówiąc już o tym, że podlega naciskowi ze strony świata zewnętrznego — jest naciskana
jeszcze z dwu stron: działa na nią zarówno „ono", jak „nadjaźń":
„ono" jakby od dołu, a „nadjaźń" od góry. Jaźń świadoma jest „pod dwoma ciśnieniami", mniej lub więcej
nieświadomymi: od dołu ciśnie na nią „ono" ze swymi popędami, a od góry „nadjaźń", broniąca nakazów
społecznych.
Każdą z tych trzech warstw psychiki rządzą inne prawa. „Ono" ma charakter na wskroś
hedonistyczny, dąży tylko do jednego: do osiągnięcia przyjemności. Ale w tym natrafia na opór zarówno
przyrody, jak społeczeństwa — i łatwo wchodzi z nimi w konflikt. „Jaźń" zaś usiłuje uniknąć tego
konfliktu; dlatego nie kieruje się już zasadą przyjemności, lecz zasadą realności, nie tym, co przyjemne,
lecz co niezbędne: usiłuje uzgodnić popędy jednostki z warunkami życia, aby ją uratować od grożącej
zagłady. A tak samo „nadjaźń" dąży do ograniczenia żądzy użycia, do opanowania popędów i
przystosowania ich do możliwości społecznych. W ten sposób psychoanaliza ogranicza tradycyjną wśród
empi-rystów tezę psychologicznego hedonizmu: nie cały człowiek, lecz tylko jedna część jego osobowości
dąży do przyjemności.
Ze złożonej, trójwarstwowej struktury naszej psychiki pochodzą dysharmonie naszego życia i kultury.
W dysharmoniach tych tkwi przyczyna, dla której kultura, choć ją sami tworzymy, nigdy nas w pełni nie
zadowala. B ogactwa kultury są opłacane ograniczeniem swobody popędów: dlatego nie daje ona
szczęścia. Freud nie tylko stwierdził ten stan rzeczy, ale także usiłował znaleźć środki zaradcze. „Czy
ludzkość, wahająca się między strachem bożym a rozkoszą zwierzęcą obstawioną zakazami, znajdzie
kiedy rozwiązanie tego konfliktu?" Środki Freuda były swoiste i raczej niespodziewane.
Podczas gdy większość moralistów proponowała zawsze, by niższe składniki psychiki
podporządkować wyższym (w terminologii Freuda znaczyłoby to: podporządkować „ono" jaźni i
„nadjaźni"), to on sądził, że powinno być odwrotnie. Uzasadniał to tym, że do życia składniki wyższe nie
są tak niezbędne jak niższe; budowle mogą stać bez szczytów, ale nie bez fundamentów. Oczywiście nie
znaczy to, aby „ono" miało otrzymać całkowitą swobodę: to byłoby samobójstwo, jaźń musi sprawować
nad nim kontrolę. Natomiast należy ograniczać raczej roszczenia nadjaźni niż popędy jednostki: w ten
sposób jeszcze najprędzej można zmniejszyć dysharmonie kultury i przynieść ulgę ludziom.
5. DETERMINIZM. Psychoanaliza nie podzielała przekonania, że tylko zjawiska fizyczne są
przyczynowo powiązane i zdeterminowane, a w zjawiskach psychicznych jest miejsce na wolność.
Według niej zjawiska psychiczne są również całkowicie zdeterminowane, każde ma przyczynę.
Ale część tych przyczyn jest nieświadoma, i dlatego jednostka nie zdaje sobie z nich sprawy. Nie
uświadamiając sobie przyczyn swych postępków, jednostka nie może też
302
sprawować nad nimi kontroli. Nie jest przeto za nie odpowiedzialna. A nie będąc odpowiedzialna za
pożądania i myśli nieświadome, nie jest odpowiedzialna też za świadome, bo te są wyznaczane przez
tamte.
6. IRRACJONALIZM. Psychoanaliza wypowiedziała się nie tylko za deterministycznym, ale też za
irracjonalistycznym poglądem na życie: czynnikiem nadrzędnym i mającym władzę nad ślepymi
popędami nie tylko nie jest wola, ale nie jest także rozum. I poszła w tym kierunku dalej niż którykolwiek
z prądów XX wieku. W jej pojmowaniu rozum nie tylko nie kieruje pożądaniami, ale im właśnie podlega,
jest ich narzędziem. Usiłuje jedynie zrealizować cele, ku którym jednostka nieświadomie zmierza.
Usprawiedliwia to, czego ona potrzebuje instynktownie. Siły, które rządzą człowiekiem, są instynktowe,
nie racjonalne: rozum nie jest siłą, lecz narzędziem używanym przez te siły.
Czynności, które wysublimowaliśmy i którym nadaliśmy pozory racjonalności, mają swe ostateczne
źródło w instynktach. Spełniamy je dlatego, że odpowiadają naszym potrzebom, a nie dlatego, że są
słuszne.
Doktryna Freuda, wynosząc popędy jako źródło życia psychicznego, przez to samo musiała poniżać
rozum. Przyjmowała, że psychika nie zna innych praw niż prawa popędów; jeśli występują w
świadomości naszej nakazy, to choćby zdawały się być nakazami rozumu, są tylko wysublimowanym
odbiciem popędów. A jeśli między popędami a wywodzącymi się z nich nakazami wytworzy się
niezgoda, to ustąpić muszą nakazy, bo nie mają same przez się wartości.
ZESTAWIENIE. Myślą centralną psychoanalizy Freuda było, że psychiczność nie jest identyczna ze
świadomością, że istnieje także życie psychiczne nieświadome. Musimy przyjąć istnienie psychiki
nieświadomej, choć wiemy o niej tyle tylko, ile się z niej do psychiki świadomej przedostanie. Życie
psychiczne przebiega w dwóch systemach, świadomym i nieświadomym, ma jednak wszędzie tę samą
osnowę. W całości jest zdeterminowane, w całości ma charakter mechaniczny. Mechanizmem jest nawet
„sublimowanie" wyobrażeń i tworzenie z nich ideałów kultury. W całości ma też podłoże irracjonalne:
pierwotnymi elementami życia psychicznego są popędy, zwłaszcza seksualne, a rozum gra tylko rolę
służebną.
W sprawie stosunku zjawisk psychicznych i fizycznych psychoanaliza nie dała wyraźnej odpowiedzi.
Często przemawiała materialistycznie: źródło życia psychicznego widziała w popędach, a te wywodziła z
procesów somatycznych. Ale z drugiej strony, tłumaczyła zjawiska psychiczne właśnie tylko na gruncie
psychicznym, a nie fizjologicznym. Sam Freud wahał się między paralelizmem a interakcjonizmem. A
niektórzy z jego uczniów twierdzili, że w pierwiastku nieświadomym znaleźli byt pierwotny, ani
fizyczny, ani psychiczny, z którego dopiero powstaje zarówno fizyczny, jak psychiczny.
POPRZEDNICY. Psychoanaliza, choć wystąpiła jako nowość XX wieku, miała niemało
poprzedników. Przede wszystkim w osobach lekarzy-psychiatrów Charcota czy Janeta, ale także
filozofów-metafizyków.
1. W koncepcji nieświadomego życia psychicznego miała poprzednika w Leibnizu, który przyjmował,
że życie to ma nieprzerwany bieg, pozornie tylko zanikający.
2. W koncepcji mechaniki życia psychicznego psychoanaliza miała znów analogię
303
z Herbartem. Podobnie jak on pojmowała psychikę atomistycznie, przyjmowała niezależne działanie
oddzielnych jej elementów.
3. W dynamicznej koncepcji psychiki, w przyznawania pożądaniom pierwszeństwa przed
wyobrażeniami psychoanaliza miała pewien związek z Schopenhauerem. Wspólny był im irracjonalizm,
niska ocena intelektu.
4. Wreszcie w przekonaniu, że ludzie wytwarzają sobie fałszywy obraz samych siebie i swojego
życia, psychoanaliza miała analogię z takimi analitykami człowieka, jak Pascal, La Rochefoucauld,
Kierkegaard, Nietzsche, a także z socjologami, obserwującymi nakładanie maski społecznej na psychikę
jednostki.
PSYCHOLOGIA GŁĘBI. Psychoanaliza Freuda zaczęła mieć zwolenników już od 1900 r.; była ich
pierwotnie niewielka grupa, najpierw w Wiedniu, potem W Szwajcarii. Ale już w 1908 r. psychoanalitycy
odbyli swój pierwszy zjazd międzynarodowy. Od 1913 Freud zaczął wydawać czasopismo specjalne
„Internationale Zeitschrift fur Psychoana-łyse", a od 1915 r. „Imago". Później amerykańskie instytucje
psychoanalityczne zaczęły rywalizować z europejskimi: powstał Institute of Psycho-anałysis,
International Psycho-anałytical Library, „International Journal of Psycho-anałysis".
Od 1912 r. rozpoczęły się już w szkole tarcia i doprowadziły do wyodrębnienia paru pokrewnych, ale
jednak odmiennych prądów. Najważniejsze z nich były dwa: jeden zapoczątkował Adier, drugi Jung.
Alfred Adier (1870 - 1937), wiedeńczyk, jeden z najwcześniejszych współpracowników Freuda, swój
kierunek secesyjny nazwał „psychologią indywidualną". W nim nieświadome życie psychiczne grało
mniejszą już rolę i bardziej było zespolone ze świadomym. A miejsce libido zajęła inna żądza.
Mianowicie żądza potęgi, władzy, wyższości: to ona stanowi o całym naszym życiu. Przyczynę nerwic
stanowi niezaspokojenie jej i wynikające stąd „poczucie niższości". Jest ono bodźcem największych
dokonań ludzkich, ale także przyczyną największych zaburzeń psychicznych, poszukiwań kompensaty i
starań, by wmówić w siebie i w otoczenie, że jest się innym, niż się jest naprawdę.
C. G. Jung (1875 - 1961), profesor w Zurychu, oderwał się od psychoanalizy, uważając ją za
jednostronną, i wystąpił z własną „psychologią analityczną". Utrzymał libido juko podstawowy element
życia psychicznego, ale pojmował ją bardzo szeroko, nie tylko seksualnie, tak iż objęła nie tylko libido
Freuda, ale także żądzę władzy Adiera: stała się czymś podobnym do „woli" Schopenhauera i elan vital
Bergsona.
Wszystkie te prądy — sama psychoanaliza i inne wywodzące się od niej — przyjęły dla siebie nazwę
„psychologii głębi" dla przeciwstawienia się psychologii dotychczasowej, uwzględniającej jakoby tylko
powierzchnię życia psychicznego, a nie jego właściwe, głębokie, podświadome źródła.
DZIAŁANIE. Psychiatrzy wobec psychologii głębi podzielili się na jej gorących zwolenników i
równię gorących przeciwników. Mniej silnie wpłynęła na psychologów i filozofów, choć i do nich
przeniknęły jej idee. A znów bardzo głęboko oddziałała na szerokie masy inteligencji; była tym prądem
psychologii XX wieku, którego działanie najdalej wyszło poza sfery naukowe. Symbolizm snów, życie
nieświadome, kompleksy, kompensaty, libido, poczucie niższości, maskowanie i sublimacja pragnień —
to wszystko weszło do myśli i mowy potocznej. Potoczny pogląd na życie, rozwijający się w XX w.,
znajdował
304
B. NATORP
B. CROCE
W. LENIN
A. EINSTEIN
Z. FREUD
E. DURKHEIM
A. N. WHITEHEAD
N. HARTMANN
pożywkę w ogólnych teoriach i praktycznych konsekwencjach, które wypływały x psychologii głębi czy
które wygodnie było z niej wyciągnąć.
A) Jedną z takich konsekwencji był sceptyczny stosunek do wiedzy i życia. Jeśli rozum jest tylko
narzędziem instynktów, to nie ma racji oczekiwać, że odsłoni nam prawdę. W szczególności nasze normy
i oceny nie mają bezwzględnej wartości, są tylko wyrazem naszych potrzeb i pragnień. Ta konsekwencja
psychoanalizy odpowiadała temu prądowi nieufności do wiecznych prawd, norm, dogmatów w religii i
moralności, w nauce i sztuce. który przeszedł przez XX wiek.
B} Inną konsekwencją był fatalizm. Charaktery nasze są zdeterminowane przez przeszłość, postępowanie
nasze jest wynikiem działania kompleksów. Nie jesteśmy wolni:
nie odpowiadamy za braki naszej natury, a w szczególności za to, że nie mamy siły i woli. by braki te
wykorzenić. Wobec tego — nie warto się wysilać. Raczej należy żyć tak, jak jest żyć łatwiej. Ważne jest
tylko, aby być w zgodzie z samym sobą. z własnymi popędami. Zwalczanie swych popędów jest zdradą
wobec samego siebie. I zakłóca ład naszego życia. Nie tylko nerwice, ale i ogólne niezadowolenie
człowieka z siebie i życia jest według Freuda skutkiem tłumienia naturalnych popędów. Zdrowiej jest iść
za nimi, a można to robić szczerze: dawniej ludzie musieli ukrywać popędy potępiane przez opinię, dziś
już nie potrzebują ich ukrywać. Postęp ten psychoanalitycy przypisywali głównie sobie:
bo zdemaskowali opinię, wykazali, że jej ideały są tylko wysublimowanymi popędami.
OPOZYCJA. Z zarzutów przeciw psychologii głębi, a przede wszystkim psychoanalizie, dwa
posiadały znaczenie najogólniejsze.
1. Hipoteza nieświadomego życia psychicznego jest mało zrozumiała .i pełna sprzeczności, a przy tym
jest zbędna: zjawiska świadomości można tłumaczyć bez niej. tłumaczyć nie wyobrażeniami
nieświadomymi i hipotetycznymi „kompleksami", lecz zmianami fizjologicznymi, o których można
mówić zrozumiałej i ściślej. Sam Freud twierdził, że nie może być nieświadomych uczuć: do ich istoty
bowiem należy, że są odczuwane. a. więc świadome — ale wszak to samo dotyczy wyobrażeń i pragnień.
2. Psychologia głębi, a w szczególności psychoanaliza, choć ma pretensję do tego. aby być nauką na
faktach opartą, w rzeczywistości robi wiele założeń filozoficznych. A nawet ma skłonność do „hipotez
metafizycznych": „ono", „nadjaźń". libido i cenzura, instynkty życia i śmierci, o których mówi szeroko,
pożądania rzekomo powszechne i niezmienne, nie ulegające działaniu czasu - to wszystko są byty
wytworzone przez Freuda. nie mające pokrycia w faktach. Jung w momentach szczerości sam nazywał
swą teorię nieświadomej psychiki „nową mitologią".
Mimo swe braki psychoanaliza osiągnęła wyniki, z których korzystała psychiatria. psychologia, a
poniekąd także filozofia. Wykazywała znaczniejszy, niż dotąd przyjmowano. wpływ czynników
instynktowych i emocjonalnych na nasze myślenie i postępowanie. Tłumaczyła nim to, co inaczej
musiało się w życiu ludzkim wydawać przypadkowe, niezrozumiałe, niedorzeczne. Wykazywała
celowość patologicznych zjawisk psychicznych. podawała nowy sposób nie tylko ich rozumienia, ale i
leczenia. Jednakże było niewątpliwie wiele przesady, gdy Freud porównywał swą rolę z rolą Kopernika i
Darwina i twierdził, że jak oni w przyrodzie martwej i żywej, tak on w świecie psychicznym odkrył pra-
wa powszechne i dopatrzył się konieczności tam, gdzie dotąd widziano tylko przypadek.
20—Historia filozofii t. III Wt\