Добавил:
Upload Опубликованный материал нарушает ваши авторские права? Сообщите нам.
Вуз: Предмет: Файл:
Filozofia Popkin Stroll.doc
Скачиваний:
0
Добавлен:
01.07.2025
Размер:
2.53 Mб
Скачать

Immaterializm

Wyjaśnienie, które Berkeley przedstawił, to teoria zwana im-materializmem. Wszystko, co możemy postrzegać, jest ideą. Idee mogą należeć tylko do umysłów, nie mogą istnieć nieza­leżnie od nich. Ponieważ idee, których jestem świadomy nie zależą od moich życzeń, idee te muszą mieć jakiś rodzaj

Biskup George Berkeley 371

istnienia poza moim umysłem. Wszak idee mogą należeć jedy­nie do jakiegoś umysłu. Jeśli nie ja jestem odpowiedzialny za idee, które postrzegam, i nie mogę wedle swej woli wynajdować idei i kontrolować ich, to musi istnieć jakiś inny umysł, który posiada, kontroluje i podtrzymuje idee. A zatem, twierdzi Berkeley, musi istnieć jakiś umysł uniwersalny albo Bóg, w któ­rego myślach idee znajdują swe miejsce. Przez co rzeczy, które postrzegam, istnieją oddzielnie ode mnie w umyśle Boga, nie zaś zaczynają i przestają istnieć w zależności od tego, czy ich doświadczam. Mój dom jest zawsze oglądany przez Boga, przez co — mimo że jest tylko ideą—nie przestaje istnieć, niezależnie od tego, czy ja go postrzegam, czy nie. Bóg postrzega go zawsze.

Ronald Rnox podsumował tę tezę Berkeleya w słynnym limeryku:

Pewien młodzieniec rzekł: “Boże,

Wydawać się to dziwnym może,

Że krzak, który widzę,

Nie przestaje istnieć,

Gdy nie ma nikogo na dworze".

Odpowiedź:

“Drogi Panie,

Twe zdziwienie mnie wkurza

Ja jestem zawsze na dworze.

I dlatego to drzewko

Będzie róść sobie krzepko,

Bo obserwuję je Ja,

Pan Przestworzy"*

* Przekład tłumacza — A.P.; w oryginale brzmi następująco: There was a young man who said, “God, /1 find it exceedingly odd / That this tree I see should continue to be / When there's no one about in the Quad". / Replay: / “Dear Sir: / Your astonishmenfs odd: /1 am alwas about in teh Quad. / And thafs way the tree / Will continue to be / Sińce observed by / Yours faithfufly, / GOD

Teoria poznania

Twierdzenia Berkeleya

Berkeley twierdził, że jego dziwna teoria, poza tym, iż jest spójną filozofią empiryczną, jest także jedyną teorią wiedzy zgodną ze zdoworozsądkowymi poglądami. Inne teorie prowa­dziły do sceptycyzmu i do paradoksów, kończyły odrzuceniem tego, co wszyscy wiedzieli i czego byli pewni. Jego koncepcja przeciwnie — łączyła najlepsze elementy myślenia filozoficz­nego i zdrowego rozsądku. Filozofowie tacy jak Locke i Kar-tezjusz dochodzili do wniosku , że “rzeczy bezpośrednio per-cepowane to idee istniejące jedynie w świadomości". Z drugiej strony zwykli ludzie wierzą, że “rzeczy, które bezpośrednio postrzegają to rzeczy realne". Berkeley obstawał przy tym, że jego teoria — i tylko ona — była porozumieniem między filozofami i ludem oraz nie prowadziła do żadnych sceptycz­nych ani paradoksalnych wniosków, w które jego zdaniem uwikłane były koncepcje poprzedników.

Rozmaite teorie wiedzy rozróżniały zawsze rzeczy i idee i próbowały pokazać, jak dochodzimy do wiedzy o rzeczach, wychodząc od informacji na temat idei. Wszystkim, czego jesteśmy bezpośrednio świadomi, są idee. Jeśli rzeczy są od­mienne od idei, to jak to się dzieje, że odnosimy wiedzę o ideach do czegoś znajdującego się poza nimi? Berkeley, opierając się konsekwentnie na empirycznej zasadzie, iż cała nasza wiedza pochodzi z doświadczenia, którym są idee w umy­śle, pokazał, że jeśli rzeczy są różne od idei, to nigdy nie możemy niczego o nich wiedzieć. Sprowadziło to Hylasa do owego “zgubnego sceptycyzmu".

Aby uniknąć tej smutnej konsekwencji, iż nie możemy nic wiedzieć o rzeczach realnych, Berkeley przedstawił swą teorię immaterializmu. Po pierwsze, rzeczy są jedynie ideami, które na ich temat mamy. To filozofowie wynaleźli ów dziwny, nieznany rodzaj bytu i nazwali go “istniejącym niezależnie przedmiotem materialnym". Każdy wierzy, iż to, co ogląda (idea), jest jakąś realną rzeczą. Myśli, że w jego ogrodzie jest drzewo, bo je widzi i dotyka. To jego doświadczenie, jego idee dają mu informację o rzeczach. Rzeczy realnego świata są

Biskup George Berkeley 373

jedynie ideami, które mamy. Jednak świat, dodaje Berkeley, nie jest jedynie następstwem idei w moim umyśle; jest realnie istniejącym szeregiem rzeczy, bo idee, które widzę ja, są rów­nież oglądane przez Boga. Poznanie, które zdobywam dzięki mym zmysłom, jest adekwatnym poznaniem idei w umyśle Boga i składa się z prawdziwej wiedzy o rzeczach realnych. W kategoriach różnych idei, które posiadam, mogę tworzyć nauki o porządku i relacji idei w Bożym rozumie.

Berkeleyowska teoria pojęć

Jednakże Berkeley dostrzegał, że posiadamy również wiedzę, która nie pochodzi ze zmysłowego doświadczenia. Nasza wie­dza o Bogu nie jest czerpana ze zmysłów. Istnieje raczej, twierdził Berkeley, poza ideami w naszym umyśle coś, co można określić mianem “pojęć". Podstawowym pojęciem jest nasza świadomość samych siebie. Nie postrzegamy samych siebie tak, jak widzimy stoły i krzesła, jako serii jakości sensorycznych, kolorów, kształtów itp. Tym, czego jesteśmy świadomi, uważał Berkeley, jest to, że jesteśmy czynnikami aktywnymi, które myślą, pragną, działają. Tę apercepcję — al­bo uświadamianie sobie — aktywnego ducha zwanego “mną samym" albo po prostu “mną" zawdzięczamy naszym poję­ciom pierwotnym. Tworzymy sobie również pojęcie Boga jako ducha wszechmocnego, który myśli i widzi wszystkie idee. To dzięki pojęciom dowiadujemy się czegoś o strukturze świata. One też są odpowiedzialne za całe nasze zwyczajne poznanie i wyjaśniają, jak zdobywamy wiedzę o świecie doświadczenia, o rzeczach, i dlaczego jest ona prawdziwa.

Pomimo nadziei Berkeleya, że udało mu się rozwiązać wszystkie trudności stające przed wcześniejszymi teoriami wie­dzy oraz, że stworzył teorię zgodną ze zwykłym zdrowym rozsądkiem, współcześni mu uznali jego koncepcję za ekscent­ryczną. Do immaterialistycznej koncepcji wszechświata podcho­dzono podejrzliwie, zaś filozofia Berkeleya — jeśli ktoś odrzucał jej świata ducha, z Bogiem, wiecznym obserwatorem — zdawała

374

Teoria poznania

kończyć się dziwacznym stwierdzeniem, że wszystko jest tylko ideą w umyśle, bez realnego istnienia poza nim. Powia­da się np., że kiedy razu pewnego Berkeley odwiedzał dzieka­na Swifta, kazano mu zostać na progu, mówiąc, że jeśli słuszne są jego filozoficzne poglądy, to powinien móc wejść przez zamknięte drzwi. Istnieją też inne opowieści o podob­nych reakcjach na jego poglądy. Niektórzy myśliciele, bio­rący jego argumentacje poważnie, byli gotowi przyznać, że wprawdzie dostrzegł ciekawy problem i zaproponował wiele dowodów, lecz jego rozumowanie nie jest w pełni przeko­nujące.

David Hume

J eden z filozofów, którzy przyszli krótko po Berkeleyu, do­prowadził jego rozumowanie do jeszcze bardziej karkołomnych i szokujących konkluzji, przez co uwypuklił niektóre ograni­czenia empirycznych teorii wiedzy. Był nim szkocki sceptyk, David Hume (1711-1776), prawdopodobnie najbardziej wpły­wowy filozof czasów nowożytnych. Wyrastał w Ninewells nie opodal Edynburga, krótko uczęszczał na Uniwersytet w Edyn­burgu, opuszczając go jednak w wieku lat piętnastu. Po kilku nieudanych próbach rozpoczęcia kariery w różnych profesjach udał się do Francji, aby tam napisać wielkie dzieło filozoficzne. Przed ukończeniem dwudziestego szóstego roku życia napisał Traktat o naturze ludzkiej, który wedle jego oczekiwań miał radykalnie zmienić bieg rozwoju filozofii. Zamiast tego “został zjechany", jak użalał się Hume, po ukazaniu się w 1739 roku, nie wzbudzając większego zainteresowania współczesnych. Póź­niejsze Badania dotyczące rozumu ludzkiego przedstawiały jego poglądy w bardziej popularnej formie, lecz i im nie udało się zyskać uznania, którego Hume oczekiwał. Sławę przyniosły mu w końcu jego pisma polityczne oraz popularna Historia Anglii, czyniąc go jednym z najbardziej znanych pisarzy anglojęzycz­nych drugiej połowy XVIII wieku. Gdy pełnił funkcję sek­retarza Ambasady Brytyjskiej w Paryżu w latach sześćdziesią-

David Hume 375

tych francuscy intelektualiści obwołali go nąjważnieszym pisa­rzem Wysp Brytyjskich. Antyreligijne poglądy Hume'a uczy­niły zeń bohatera francuskich sceptyków i przywódców oświe­cenia. Po powrocie do Anglii piastował krótko funkcję pod­sekretarza stanu, stając się piewcą wolności dla kolonii ame­rykańskich. Jego nieortodoksyjne poglądy na religię i politykę przyniosły mu tak wielki rozgłos, że gdy ustępował ze służby państwowej, uznawany był powszechnie za “subtelnego scep­tyka" i “wielkiego bezbożnika".

Hume'owska teoria poznania

Filozofia Hume'a zdaje się wyrastać z dwóch korzeni. Jeden to głębokie zainteresowanie sceptycyzmem i skrajne zwątpie­nie, że filozofowie mogą dotrzeć do prawdy na temat czegokol­wiek. Drugi to przekonanie, że tym czego potrzeba, aby od­kryć, do czego jest zdolna wiedza, jest zbadanie tego, co zwie się “nauką o człowieku". Nauka ta ma prześledzić proces naszego myślenia i dociec, jak ludzie kształtują swe poglądy na temat natury zdarzeń.

Psychologia

Największe filozoficzne dzieło Hume'a, Traktat o naturze lu­dzkiej, stwierdza na samym początku, iż jest wykorzystaniem naukowej metody Izaaka Newtona — z takim sukcesem za­stosowanej w rozwiązywaniu zagadnień fizycznych — do świa­ta mentalnego. Zbadana zostanie mentalna natura bytu lu­dzkiego, jego psychologia, aby ukazać rzeczywisty proces, dzięki któremu powstaje nasza rzekoma wiedza. Wszystkie nauki, jak np. fizyka oraz dyscypliny takie, jak matematyka, zostały stworzone przez ludzi, a zatem — sugeruje Hume — dzięki zrozumieniu, czym są ludzie, możemy dowiedzieć się czegoś ważnego o naturze wiedzy, którą ludzie posiadają. Hume przyznawał, że prawdopodobnie nie uda mu się “odkryć

376 Teoria poznania

ostatecznych, pierwotnych cech ludzkiej natury", jednakże dzięki zbadaniu naszego doświadczenia możemy postawić kil­ka ogólnych hipotez na temat ludzkiej natury, co mogłoby mieć wielką wartość. Tak postępowano niegdyś w przypadku nauki o świecie fizykalnym; rezultaty dla badań świata mentalnego mogą okazać się jeszcze bardziej znaczące.

Musimy więc zbierać w tej nauce obserwacje faktów, przy­patrując się uważnie ludzkiemu życiu, i brać je tak, jak one się ukazują w zwykłym toku zdarzeń, patrzeć na zachowanie ludzi w towarzystwie, w interesach i w rozrywkach. Gdy obserwacje tego rodzaju rozumnie zbierzemy i porównamy, to możemy mieć nadzieję, iż oprzemy na nich naukę, która nie będzie niższa co do stopnia pewności, a będzie znacznie wyższa co do swej użyteczności w stosunku do wszelkiej innej nauki wchodzącej w zasięg rozumu ludzkiego.

Wrażenia i idee

Hume rozpoczyna od podkreślenia, iż wszystko, czego jesteśmy świadomi, może zostać podciągnięte pod dwie kategorie: wra­żenia i idee. O różnicy między nimi stanowi “stopień siły i żywość, z którą atakują umysł". Wrażenia są mocniejsze i żywsze niż idee. Istnieją wrażenia i idee proste oraz złożone. Różnica polega na tym, iż proste “nie dopuszczają odróżnienia i oddzielenia". I tak np. postrzeżenie jakości “błękit" jest proste, podczas gdy postrzeżenie błękitnego obrazu jest złożone i może być rozłożone na części. Kiedy badamy swe wrażenia i idee, twierdzi Hume, odkrywamy między nimi wielkie podo­bieństwa. Jednakże niektóre z naszych idei złożonych nigdy nie pojawiają się jako wrażenia, jak to ma miejsce np. w przypadku złożonej idei, jaką jest syrena. Po starannej analizie odkrywa­my, że w każdym przypadku nasze idee proste są takie jak nasze wrażenia proste, i że wrażenia zawsze występują pierw­sze. Na przykład nasze pierwsze zetknięcie z taką jakością prostą jak “pomarańczowy" odbyło się po raz pierwszy jako

David Hume 377

silne i żywe wrażenie, następnie zaś jako pewna tożsama idea. Jak Hume podkreślił, owo prawo, wedle którego wrażenia proste zawsze poprzedzają idee proste, które je przypominają w naszym doświadczeniu, pozwala na odrzucenie istnienia idei wrodzonych i wysunięcia twierdzenia, że wszystkie nasze idee pochodzą z doświadczenia.

Pamięć i wyobraźnia

W odniesieniu do idei odkrywamy, że posiadamy dwie różne zdolności. Jedna zwana jest pamięcią, w której szereg idei uobecnia się umysłowi w pewnym ustalonym porządku lub następstwie. Drugą władzą jest wyobraźnia, dzięki której po­rządkujemy nasze idee tak, jak chcemy. Lecz pomimo tej wolności wyobraźni odkrywamy, iż nasze idee pojawiają się wedle pewnych wzorców. Gdy myślimy o jakiejś idei, mamy skłonność myśleć także o idei podobnej albo o idei pobliskiej względem niej, jeśli chodzi o miejsce lub czas, albo wreszcie o idei powiązanej z nią przyczynowo. Wzorce te to kojarzenie idei. Odkrywamy, iż jedną z zasad natury ludzkiej jest istnienie pewnego “rodzaju przyciągania (innymi słowy, czegoś na kształt Newtonowskiej teorii uniwersalnej grawitacji), które w świecie mentalnym odgrywa nie mniejszą rolę niż w przyrod­niczym, manifestując się na wiele różnych sposobów".

Hmne'owska analiza przyczynowości

Waga twierdzenia o kojarzeniu idei w pełni się jawi, gdy Hume bada czynniki konstytuujące naszą wiedzę, w szczególności zaś nasze poznanie wzajemnego przyczynowego powiązania zja­wisk. Wedle Hume'a wiedza składa się z informacji, które można uzyskać, badając dwie lub więcej idei. Gdy oglądamy dwie lub więcej idei, możemy natychmiast powiedzieć, czy są do siebie podobne, czy też są od siebie różne, czy jedna jest ciemniejsza od drugiej, czy jedna jest od drugiej mniejsza. Ten rodzaj wiedzy przez bezpośrednie zbadanie dwu lub więcej idei,

378 Teoria poznania

twierdzi Hume, jest intuicyjny i pewny. Nie może być fałszywy, bo polega jedynie na wprowadzeniu idei do umysłu, uruchomieniu wyobraźni i przebadaniu ich. Na podstawie tego rodzaju pozna­nia, połączonego z szeregiem dowodów, możemy rozwinąć nie podlegającą wątpliwości dziedzinę wiedzy, np. arytmetykę.

Jednakże gdy pytamy, skąd dowiadujemy się, że dwie lub więcej idei są przyczynowo powiązane z sobą, odkry­wamy coś osobliwego. Rodzaj poznania, które tu się pojawia, nie zależy jedynie od oglądania dwu lub więcej idei. Jeśli prześledzimy sytuację, w której często mówimy: “to zjawisko powoduje tamto zjawisko" (np. widząc kamyk uderzający o szybę w oknie), to czy faktycznie postrzegamy jako cechę wrażenia coś zwanego “przyczyną"? Nie ma cechy, którą odnajdowalibyśmy w każdym doświadczeniu tego, co zwiemy “związkiem przyczynowym". Może zatem, sugerował Hume, powiązanie przyczynowe zdarzeń jest relacją miedzy elementa­mi wrażenia albo między wrażeniami następującymi po sobie? Gdy jednak badamy sytuacje takie, jak kamień uderzający w okno, odkrywamy, iż ich elementy (tu: okno i kamień) sąsiadują ze sobą, tzn. w danym momencie kamień znajduje się najbliżej okna, odkrywamy też, iż są pewne ruchy kamienia poprzedzające rozbicie szyby. Czy jednak oprócz bezpośrednie­go sąsiedztwa i następstwa zdarzeń zachodzi coś jeszcze? No cóż, wydaje się nam, że musi być coś jeszcze, jakiś element czy też własność, dzięki której przyczyna wytwarza skutek. Jednak wszystko, co widzimy, podkreślał Hume, to tylko bezpośrednie sąsiedztwo dwóch rzeczy oraz następstwo dwóch zdarzeń. Znakomicie ilustruje to historia dwóch chłopców podróżują­cych z matką pociągiem. Matka dała każdemu banana. Gdy jeden przełknął pierwszy kęs owocu, pociąg wjechał do tunelu. “Nie jedz banana — wykrzyknął w panice do swego brata — bo oślepniesz!" Nastąpiły bezpośrednie sąsiedztwo i następst­wo. Dlaczego zatem nie przyczynowo ść? O to właśnie Hu-me'owi chodzi.

Czy tedy mamy poprzestać na tych dwóch stosunkach styczności i następstwa, jako na tych, które dają pełną ideę

David Hume 379

przyczynowości? Bynajmniej. Jakaś rzecz może być styczna i wcześniejsza w stosunku do innej, a może nie być uważana za jej przyczynę. Trzeba tu wziąć pod rozważanie jakieś powiązanie konieczne; i ten stosunek ma znacznie większe znaczenie niż którykolwiek z dwóch powyżej wspo­mnianych.

Kluczowy element naszego rozumowania na temat zdarzeń powiązanych przyczynowo nie jest bezpośrednio ewidentny. Nie wydaje się, iż jest jedną z części czy też jedną z relacji, które odkrywamy w naszych wrażeniach. Jeśli jednak empiryczna teoria wiedzy jest słuszna, to nasza idea koniecznego związku musi pochodzić z jakiegoś wrażenia albo z jakiejś jego cechy. Ponieważ źródło tej zasadniczej idei nie da się umiejscowić poprzez proste zbadanie i rozłożenie wrażeń, Hume sądził, że być może znajdzie odpowiedź na swe pytanie, jeśli najpierw rozwiąże dwa następujące zagadnienia:

  1. z jakiego powodu uważamy za konieczne, że każda rzecz, której istnienie miało swój początek, musi również mieć przy­ czynę?

  2. dlaczego wnioskujemy, że poszczególne przyczyny muszą z konieczności mieć takie właśnie szczegółowe skutki? Jaka jest istota tej konkluzji z jednego o drugim, jak też zaufania, które w niej pokładamy?

Zagadnienie przyczyny

Samo postawienie pierwszego z powyższych pytań jest nieco zaskakujące. Każdy uważa za oczywiste, że wszelkie zdarzenie ma przyczynę oraz że wszystko, co istnieje, ma przyczynę swego istnienia. Dlaczego jednak, pyta Hume, w to wierzymy? Jaka oczywistość gwarantuje nam owo prawo przyczynowości? Nie jest ono wszak intuicyjnie oczywiste. Gdy przeglądamy różne wrażenia czy idee w naszym umyśle, nie dostrzegamy jako ich cechy tego, że muszą mieć przyczynę. Nie ma po­wiązania między posiadanymi przez nas ideami o czymś, co

380 Teoria poznania

zaczęło istnieć, a ideą przyczyny. Uwidacznia to fakt, że ponieważ wszystkie idee wyraźne mogą być rozdzielone przez wyobraźnię, zatem można pomyśleć o idei jakiegoś nowego przedmiotu bez jednoczesnego myślenia o jej przyczynie. A za­tem te dwie idee nie są powiązane ze sobą.

Dlaczego tedy myślimy, że każdy obiekt, który zaczyna istnieć, musi mieć przyczynę? Hume rozważył różne argumen­ty, które filozofowie tacy jak John Locke przedstawili, aby udowodnić zasadę przyczynowo ści. Uznał, iż ich dowody są niekonkluzywne, bo w którymś miejscu dowodu zakładają twierdzenie, które chcą udowodnić. W wersji Locke'a (w wy­kładni Hume'a) wygląda to następująco: dowodzi się, że jeśli rzeczy zostały wytworzone bez przyczyny, to mają nic za przyczynę lecz nic nie jest czymś, przeto nie może działać jako czynnik wytwarzający. Argumentacja ta, podkreśla Hume, posługuje się przypuszczeniem, że każdy obiekt musi mieć przyczynę, i pokazaniem, iż nic nie może być przyczyną. Zaś tym, co ma być dowiedzione, jest założenie, że wszystko musi mieć przyczynę.

Po przebadaniu typów argumentacji przedstawionych przez różnych filozofów i pokazaniu ich nieważności Hume dochodzi do wniosku: “Skoro to nie z wiedzy ani naukowego rozumo­wania czerpiemy przekonanie o konieczności przyczyny dla każdego nowego bytu, to przekonanie to musi koniecznie rodzić się z obserwacji i doświadczenia". Naturalne jest zatem, że następne pytanie powinno brzmieć: W jaki sposób w do­świadczeniu rodzi się taka zasada? Aby na nie odpowiedzieć, Hume uznał za niezbędne rozwiązanie innego problemu: dla­czego myślimy, że pojedyncze przyczyny muszą mieć poszcze­gólne skutki, i dlaczego wnioskujemy z jednych o drugich?

Elementy analizy przyczynowej

Nasze rozumowanie przyczynowe zawiera trzy typy elemen­tów: jednym jest obecne wrażenie, które uważamy za powiązane z inną jednostką — jakąś ideą, którą mamy odnośnie do

Pavid Hume 381

rozważanego zdarzenia. Trzecim elementem jest związek albo wynikanie, i tego właśnie Hume szuka. Kiedy detektyw od­krywa ciało (obecne wrażenie), natychmiast sięga do pewnej idei — przyczyny śmierci. Jeśli w ciele tkwi kula, de­tektyw natychmiast wnioskuje, że musiała istnieć broń palna, z której została ona wystrzelona. To właśnie ten proces ro­zumowania od wrażenia do idei próbował Hume poddać analizie. Ciało nie pojawia się ze znakiem oznajmującym, że jest wynikiem użycia broni. Ów detektyw, jak każdy inny, mógłby myśleć o wielkiej liczbie innych idei niźli o broni. Dlaczego zatem, pyta Hume, chociaż nie widzimy przyczyny, natychmiast myślimy o jakiejś idei, o której sądzimy, że była konieczna do wytworzenia pewnego posiadanego przez nas doświadczenia? Nie potrafimy dojść do wizji jakichś idei wy­łącznie na podstawie przebadania poszczególnych wrażeń. Wy­obraźnia jest zdolna myśleć o każdej idei, którą ktoś posiada. Można by wiec zamiast o kuli, pomyśleć o smaku gruszki, ale się tego nie czyni. Rodzaj wnioskowania, którym posługuje się detektyw, jest znany każdemu z nas. Gdy widzimy jakieś zdarzenie, to choć nic nas nie zmusza do myślenia o jakiejś szczególnej idei, w istocie skłonni jesteśmy myśleć o czymś, co zwiemy “przyczyną" albo “skutkiem" wrażeń, które akurat odbieramy. Gdy słyszymy pewien dźwięk, myślimy, że ktoś zagrał na fortepianie, nawet jeśli wrażenie — dźwięk, który słyszymy — nie zawiera elementu wizualnego w postaci fo­rtepianu i pianisty.

Jak i dlaczego tedy dokonujemy takiego wnioskowania? — pyta Hume. Nie przez rozumowanie, bo z wrażenia nie wynika żaden wniosek. Mogłaby być pomyślana każda inna idea. Musi to zatem wypływać z czegoś w naszym doświadczeniu.

Przypominamy sobie, że mieliśmy częste przypadki ist­nienia rzeczy jednego rodzaju; i przypominamy sobie rów­nież, że indywidua innego rodzaju rzeczy zawsze towarzy­szyły tamtym i istniały w prawidłowym porządku styczności i następstwa względem tamtych. Tak, na przykład, przypo­minamy sobie, że widywaliśmy rzeczy, które nazywamy

82 Teoria poznania

płomieniem, i że zarazem doznawaliśmy wrażeń zmysłowych tego rodzaju, jakie nazywamy ciepłem. Podobnie przypomi­namy sobie, że we wszystkich minionych przypadkach rze­czy tych dwóch rodzajów stale łączyły się ze sobą. Bez żadnej dalszej ceremonii nazywamy jedno przyczyną, drugie skut­kiem, i z istnienia jednego wnioskujemy o istnieniu drugiego.

Stałe powiązania

Wedle Hume'a w doświadczeniu jesteśmy świadomi dwu rzeczy wydarzających się razem, tj. trwale połączonych. Gdy zdarzały się one wystarczająco często w przeszłości, rozważamy je jako przyczynowo powiązane, i gdy doświadczamy którejś z nich, natychmiast wnioskujemy o zaistnieniu drugiej. Dlaczego jed­nak — badajmy dalej — przeszłe doświadczenia miałyby mieć dla nas taki efekt? Jeśli odbywałoby się to poprzez procedury racjonalne, to pociągałoby to za sobą stwierdzenie, że zasady takie, jak jednolitość przyrody muszą być prawdziwe, tj. “że przypadki, których doświadczenia nie mieliśmy, muszą przy­pominać te, których doświadczyliśmy, i że bieg przyrody za­wsze się powtarza". Przeto aby wychodząc z naszego prze­szłego doświadczenia, wykazać, że gdy słyszymy dźwięk pew­nego rodzaju, to ktoś obecnie gra na fortepianie musielibyśmy założyć, że ten sam rodzaj doświadczenia, który mieliśmy w przeszłości, musi zaistnieć w teraźniejszości oraz że stałe powiązania, które odkryliśmy w przeszłości, dotyczą również teraźniejszości.

Czy jednak jest coś, co możemy znaleźć w naszym doświad­czeniu, co daje nam gwarancję, że zasada jednolitości przyrody jest prawdziwa? Nie, twierdzi Hume, bo obojętnie jak jednolite byłoby nasze doświadczenie w przeszłości, zawsze możliwe jest, że w przyszłości będzie inne. Możemy przebadać nasze do­świadczenie od dziś do dnia sądu ostatecznego i nigdy nie zdołamy pokazać, że wydarzenia przyszłe muszą być podobne do poprzednich, czy też, że widoczna jednolitość przyrody aż do pewnego momentu w naszym doświadczeniu jest wystar-

David Hume 383

czającym dowodem na to, że przyroda będzie jednolita w na­szym przyszłym doświadczeniu.

Niepewność

Tu odkrył Hume coś najbardziej osobliwego. Zasada jednoli­tości przyrody zakładana jest niemal we wszystkich naszych wnioskowaniach na temat tego, co się dzieje w tej części świata, której w danym momencie nie obserwujemy. Nieomal wszyst­kie interpretacje wrażeń, które odbieramy — dźwięki, barwy, zapachy — oparte są na założeniu, że rzeczy, które były stale powiązane w minionym doświadczeniu, są powiązane w teraź­niejszości i będą powiązane w przyszłości. Gdy jednak pyta się nas o podstawy tej ważnej zasady, odkrywamy, że nie po­trafimy ich podać. Nie możemy ich zademonstrować, bo za­wsze jest przecież możliwe, że gdy obudzimy się jutro, wszech­świat będzie całkowicie inny niż był dotychczas. Jest zawsze możliwe, że stałe połączenia rzeczy w naszym doświadczeniu zmienią się w przyszłości, że sól będzie smakowała słodko, woda będzie się palić itd. Żadna liczba obserwacji i analizowa­nia doświadczenia nie pomoże nam uprawomocnić tej zasady, bo wszystko, czego się stąd możemy dowiedzieć, to to, że przyroda była jednolita, z czego nie wynika, że taka nadal będzie. A zatem — formułując stanowisko Hume'a jeszcze bardziej ostro — nawet najlepiej sprawdzone prawa naukowe takie jak prawo przyciągania, zależne są od zasady jednolitości przyrody. Obojętnie ile obiektów poddalibyśmy testowi spraw­dzenia, czy grawitują ku Ziemi, nigdy nie możemy być pewni, że prawo to będzie prawdziwe w przyszłości.

Natura ludzka

Jeśli zasada jednolitości przyrody jest tak podstawowa dla naszego poznania świata, i jeśli nie możemy jej ani udowodnić, ani też podać dla niej zadowalającego dowodu, to dlaczego jej

384 Teoria poznania

wierzymy? Odpowiedź Hume'a brzmi: wynika to z pewnego psychologicznego przyzwyczajenia czy też nawyku, który powo­duje, iż gdy ludzie doświadczyli stałego współwystępowania dwóch wrażeń dostatecznie wiele razy i jedno z nich występuje ponownie, natychmiast prowadzi to ich do pomyślenia o drugim jako o idei w ich wyobraźni. Myślimy o idei zwykle jako o powiązanej z wrażeniem w pewien specjalny sposób. Mogli­byśmy — ponieważ nasza wyobraźnia jest wolna — pomyśleć o jakiejkolwiek idei, leczjedynie o idei “stowarzyszonej" myślimy z “siłą i żywością". Zatem, gdy słyszę pewien dźwięk mógłbym — gdybym chciał — wyczarować każdą ideę, na którą miałbym ochotę, powiedzmy wspomniany już smak gruszki. Myślę jednak naturalnie o idei kogoś grającego na fortepianie, i myślę o niej z “siłą i żywością". Wierzę, że ktoś właśnie grana fortepianie, nie sądzę natomiast, że ktoś smakuje gruszki. Przekonanie, które powstaje w pierwszym przypadku, a nie powstaje w drugim, wynika z dwóch sposobów ujmowania idei. Jedynie idea towa­rzysząca (tzn. stowarzyszona w minionym doświadczeniu) jest pomyślana z siłą. Każda inna będzie jedynie pomyślana.

Co skłania nas do ujęcia niektórych idei z siłą i żywością? Aby wyjaśnić to zjawisko, należałoby wskazać na jakiś pod­stawowy nawyk czy przyzwyczajenie ludzkiej natury powo­dujące, że jeśli pojawia się przed nami jakieś wrażenie, to umysł nie tylko myśli o idei czy ideach skojarzonych z tym wrażeniem, lecz myśli o nich z siłą i żywością. Moc wrażenia nakłada się na ideę, gdy dana idea jest tą, z którą ciągle dotąd łączyliśmy dane wrażenie. A zatem nasze wnioskowanie o tym, co dzieje się w świecie poza zakresem naszego bezpośredniego doświad­czenia, nie wypływa z żadnej procedury racjonalnej, lecz z pew­nego zasadniczego rysu ludzkiej natury, który skłania nas do uwierzenia, że “przypadki, których nie doświadczyliśmy, mu­szą koniecznie przypominać te, których doświadczyliśmy". Nie wnioskujemy właściwie, że tak musi być, lecz raczej odkrywa­my, że jesteśmy skonstruowani tak, iż automatycznie przyj­mujemy pewne idee, czy inaczej: ujmujemy je jako silniejsze od innych. Zatem:

David Hiame 385

Nie tylko w poezji i muzyce, kierujemy się naszym smakiem i usposobieniem, także w filozofii. Gdy mnie jakaś zasada przekonuje, jest to jedynie idea uderzająca mnie z większą siłą. Gdy preferuję jeden wywód względem drugiego, to nie czynię nic innego poza wydaniem decyzji na podstawie mych odczuć, związanych z siłą oddziaływania tych wywodów na mnie. Rzeczy nie posiadają powiązań, które można by odkryć; nie da się ich też wywieść z żadnej zasady poza przyzwyczajeniem, które oddziaływuje na wyobraźnię, i po­zwala nam z jednego zjawiska wnioskować o zaistnieniu innego.

Jeśli nasze rozumowanie, wykraczające poza bezpośrednie wrażenia, i nasz wniosek, że konkretne przyczyny muszą mieć konkretne skutki, jest rezultatem tego nawyku czy przyzwy­czajenia, dzięki któremu pewne idee automatycznie pojawiają się w umyśle, łącząc ze sobą pewne silne uczucia, konstytuujące nasze przekonanie, to czym jest nasza idea konieczności pro­wadząca nas do uznania pewnych obiektów jako z koniecz­ności powiązanych? Nie jest ona jedną z cech naszych wrażeń, bo nie postrzegamy żadnej konieczności ani siły wytwarzającej zdarzenia, postrzegamy jedynie następstwo zdarzeń. Gdy jed­nak mamy kilkanaście podobnych przypadków następstw wra­żeń, zaczynamy uważać te zdarzenia za powiązane w sposób konieczny. Idea konieczności zdaje się zatem wiązać z czymś, co pojawia się wraz z powtórzeniem zdarzeń podobnych.

Cóż się jednak dzieje, gdy powtarza się ta sama sekwencja zdarzeń? Jeśli sekwencje są podobne, podkreśla Hume, to w przybliżeniu postrzegamy za każdym razem tę samą rzecz. Jeśli nie zobaczymy koniecznościowego powiązania miedzy zdarzeniami w jednym wypadku, to nie dostrzeżemy go w ty­siącu wypadków, bo jeśli przypadki są podobne, to te same jakości muszą być obecne za każdym razem. Nie widzimy czegoś w nowy sposób, oglądając to bez końca. Przyjmujemy jednak inną postawę mentalną, i to ona konstytuuje nasze przekonanie o konieczności związku.

86 Teoria poznania

Stwierdziwszy bowiem podobieństwo w dostatecznej liczbie przykładów, czujemy bezpośrednio, że nasz umysł skłonny jest do tego, by przechodzić od jednej rzeczy do drugiej, która jej zwykle towarzyszy, oraz do tego, by ją sobie przedstawiać w bardziej silnym świetle z racji tego stosunku, w jakim pozostają. Ta skłonność umysłu jest jedynym skutkiem tego podobieństwa; i wobec tego musi być tym samym co moc czy zdolność sprawcza, której idea wywodzi się z tego podobieńst­wa. Liczne przypadki podobnych powiązań prowadzą nas do tego, że tworzymy sobie pojęcie mocy i konieczności. Te przykłady same w sobie są całkowicie różne jeden od drugiego i nie ma między nimi żadnego związku poza tym, jaki tworzy między nimi umysł, który je obserwuje i który zbiera i łączy ich idee. Konieczność tedy jest wynikiem tej obserwacji i nie jest niczym innym niż wewnętrzną impresj ą umysłu lub skłonnoś­cią do tego, żeby przenosić nasze myśli z jednej rzeczy na drugą.

Odrzucenie przyczyny

A zatem “konieczność" jest czymś istniejącym w ludzkim umyśle, nie zaś cechą czy własnością przedmiotów. Koniecz­ność, której istnienie przyjmujemy (np. że szyba uderzona młotkiem musi pęknąć), jest jedynie, twierdzi Hume, skłonie­niem umysłu do myślenia o pewnej idei wraz z doświadczaniem pewnego wrażenia, do myślenia tej idei w sposób silny, z po­wodu jej stałego powiązania z aktualnie danym wrażeniem. Jeśli zbadalibyśmy nasze wrażenie młotka i szkła, nie zna­leźlibyśmy żadnej cechy tych wrażeń będącej koniecznością pęknięcia szkła. Konieczny związek miedzy nimi polega na sposobie, w jaki umysł o nich myśli, a nie tkwi w nich samych. Hume utrzymywał, że mamy skłonność do łączenia naszych wewnętrznych doświadczeń z zewnętrznymi, które wydarzają się w tym samym czasie. Przez co — choć konieczność pojawia się jedyme jako mentalna determinacja doświadczania pew­nych wrażeń — mamy tendencję do umieszczania tych zdarzeń mentalnych w zdarzeniach obserwowanych i myślenia o nich

David Hume 387

jako o wydarzeniach zewnętrznych, podczas gdy faktycznie rozgrywają się w umyśle.

Hume zdawał sobie sprawę, że ta analiza idei związku konie­cznego oraz istoty wnioskowania przyczynowego może wydawać się dziwna i niewiarygodna. “Nie wątpię, że me poglądy zostaną przez wielu potraktowane jako ekstrawaganckie i śmieszne. Cóż z tego! Efektywność przyczyn leży w determinacji umysłu!" Uważał jednak, iż choć ta analiza w pierwszym czytaniu wydać się może dziwna, to jest ona jedynym sensownym rozumowa­niem opartym na zmysłowym doświadczeniu. Jeśli uczciwie zbadamy, co postrzegamy, to nie doświadczymy żadnego związ­ku koniecznego między różnymi elementami naszego zmysłowe­go świata. Nie znajdziemy powodu, dla którego jedno zdarzenie musi następować po drugim. Odkryjemy jednak, iż tkwi w nas pewna mentalna determinacja, aby o pewnych ideach, które w przeszłości stale towarzyszyły danym wrażeniom, myśleć w silny i żywy sposób. Przeto jedynym faktycznym powiązaniem, które odkrywamy miedzy zdarzeniami, jest związek psychologi­czny, sposób naszego myślenia, nie zaś fizyczne, rzeczywiste powiązanie miedzy jednym i drugim zdarzeniem. A zatem pojęcie przyczyny oznacza “pewien przedmiot poprzedzający i sąsiadujący z innym i tak z nim w wyobraźni zjednoczony, że idea jednego zmusza umysł do utworzenia idei drugiego, zaś wrażenie jednego do utworzenia bardziej żywej idei drugiego".

Zastosowanie Hume'owskiej teorii do nauki

Mimo że koncepcja Hume'a była zaskakująca, utrzymywał on, iż doskonale daje się pogodzić z ówczesnymi badaniami nauko­wymi. Naukowcy odkrywają stałe powiązania zdarzeń wy­stępujących w ludzkim doświadczeniu oraz ludzkie oczekiwa­nia dotyczące tego, co się następnie wydarzy z perspektywy ich sposobu myślenia o tychże zdarzeniach. I tak “fakt" naukowy, że alkohol w normalnym warunkach atmosferycznych gotuje się przy 80°C oznacza wedle Hume'a, iż wielokrotnie zaobserwo­wano, że pewne wrażenie — zwane gotującym się alkoholem —

388 Teoria poznania

było stale połączone z innym wrażeniem, mianowicie wrażeniem termometru wskazującego 80°C. Nikt w rzeczywistości nie widzi, że temperatura powoduje zagotowanie się alkoholu. Ale ponieważ obydwa te wrażenia łączyły się ze sobą w przeszłości tyle razy, jesteśmy niejako przymuszeni do myślenia o jednym, skoro tylko zobaczymy lub przywołamy w pamięci drugie, oraz do oczekiwania, iż będą połączone w przyszłości. Nigdy nie możemy udowodnić, że naprawdę są połączone ani też, że powiązania zaobserwowane w przeszłości powtórzą się w przy­szłości. To z powodu naszych umysłowych determinacji i na­wyków zaobserwowane stałe połączenia zdarzeń bierze się za przewodnika dla przyszłych oczekiwań i przewidywań. Nasze poznanie naukowe nie mówi nic o żadnej koniecznej relacji w przyrodzie, lecz o pewnym regularnym następstwie obser­wowanym w przeszłości wiele razy. Na podstawie informacji o zaobserwowanych prawidłowościach oczekujemy i przewidu­jemy, że podobne regularności pojawią się znowu w podobnych okolicznościach. Oczekiwania i przewidywania oparte są nie na odkryciu jakichś ukrytych związków w przyrodzie, lecz jedynie na pewnym psychologicznym nawyku ludzkiej natury, który prowadzi do myślenia o pewnych ideach w sposób bardziej żywy i mocny, jeśli uprzednio doświadczyliśmy ich stałego powiązania.

Można postawić zarzut, że taka wizja tego, czym są odkrycia naukowe, mogła przystawać do pewnych podstawowych praw, które zaobserwowano, jednak nauki współczesne są bardziej skomplikowane; nie są tylko kompilacją zbiorów różnych regularności zaobserwowanych w naszym doświadczeniu. Jed­nak współcześni zwolennicy Hume'a — wielu z nich to promi­nentni teoretycy nauki — utrzymują, że mimo wieloaspek­towego rozwoju nauk takich, jak chemia i fizyka, w istocie zgadzają się one z obrazem przedstawionym przez Hume'a. Systematyczna organizacja tych nauk polega tylko na odkryciu ogólnych prawidłowości w ludzkim doświadczeniu, z których wyprowadza się pozostałe regularności. Nawet nauki takie, jak fizyka atomowa i nuklearna można rozpatrywać jako odkry­wanie pewnych zasadniczych prawidłowości w ramach wiedzy,

David Hume 389

na podstawie których można wysuwać przewidywania, założy­wszy, iż potwierdzi się nasza mentalna determinacja do myśle­nia, iż przyszłość przypominać będzie przeszłość.

Totalny sceptycyzm Hume'a

David Hume, wychodząc z badania naszego doświadczenia zmysłowego i jego organizacji, doszedł do całkowitego sceptycyzmu co do możliwości tego, aby istoty ludzkie wiedziały coś o wszechświe­cie. Wszystko to, czego jesteśmy świadomi, to seria wrażeń bez koniecznej relacji miedzy sobą. Z nich czerpiemy nasze idee, które łączymy nie na podstawie faktycznych własności wrażeń, lecz wedle naszych umysłowych nawyków czy przyzwyczajeń. Kiedy badamy jakiś obiekt poza nami, do którego przynależą nasze wrażenia, nie znajdujemy wrażeń czegoś, co zwie się ciałem czy też obiektem materialnym. Gdy badamy samych siebie, szukając czegoś, co zawiera te wrażenia i idee, czegoś zwanego jaźnią, nie natrafiamy w naszym doświadczeniu na nic takiego.

Соседние файлы в предмете [НЕСОРТИРОВАННОЕ]