- •Tytuł oryginału: the rise of music in the ancient worljd
- •Redaktor Krzysztof Bilica
- •Isbn 83-01-02346-5
- •Taimiże,, s. 45.
- •2. Muzykologia porównawcza I jej metody
- •Kuimsft, op. Cii, s. G3a,
- •31 R. Lachmana Musik der aussereuropaisehen Natur — umd Kultur- vólker, s. 8. W: e. Riicfken Handbuch der Musikwissenschaft Potsdam 19129.
- •Triangiel
- •C. Sachs Les Instruments de Musiąue de Madagascar. OParis 1938, s. 53.
- •Herzog, Die Musik der Karolinen Inseln, s. 274.
- •I: przodownik chóru
- •Gordon Cumming, op. Cit., s. 72 - 82, 99.
- •Villoteau De l'etat aetuel de l'art musical en Egipte. W: Description de ly£gipte, Etat moderne. Pairis li826, t, XIV, s. 254 - 259.
- •12 Por. Yaisanen, otp. Elit, s. &
- •13 Harold Davies, op. Cii, s. 459.
- •15 Fox Strangways, op. Cit., s. 34.
- •22 W tłumaczeniu Biblii ipodanym przez Sachsa zamiast cytr występują liry (przyp. Tłum.).
- •27 Tłumaczenie Biblii zawarte w oryginale angielskim podaije w tym miejscu liry zamiast cytr ('przyp. Tłum.).
- •29 Tłumaczenie zawarte w oryginale auigiefliskkn podaje liry zamiast cytir (iprzytp. Tłum.).
- •30 W oryginale angielskim ,„I instrumentów strunowych", co jefst bardziej uzasadnione (przyp. Tłum.).
Kuimsft, op. Cii, s. G3a,
Stuimpf Phonographierte IndianermelocLien, s. 1(23.
Giilman Hopi Songs, loc. cit.
Znów może być tu pomocne powołanie się na taniec. Tancerze, podobnie jak i sportowcy, znają podstawową prawdę, że mężczyźni w zasadzie dążą do uwolnienia, do silnego ruchu naprzód i ku górze, kobiety natomiast, szczególnie na niższym szczeblu rozwoju kulturowego, trzymają się ziemi. Ich ruchy skierowane są raczej do wewnątrz, w kierunku ciała, aniżeli na zewnątrz. W porównaniu z ruchami mężczyzn, ruchy kobiet są drobniejsze. Śmiałe skoki kurczą się i przechodzą w stanie na palcach, a wielkie kroki przeradzają się w nieśmiałe dreptanie. Nawet w tych wypadkach, gdy temat i okoliczności wymagają odejścia od normalnego ograniczenia, taniec kobiet niemal z całą pewnością będzie powracać do formy zamkniętej.
W taki sam sposób płeć kształtuje również odmienne style śpiewania. Eskimoskie śpiewy na łodziach opierają się na tercjach; kiedy kobiety wiosłują, śpiewają te same melodie z in- fiksami, aby uniknąć dużych skoków męskich.
Wypływ kobiet na kształtowanie się struktury melodii był szczególnie silny. Robert Lachmann zwraca uwagę na symetrię budowy w tych formach śpiewu, które towarzyszą kobietom przy* pracy i przy kołysaniu dzieci. Porównuje on niemieckie pieśni dziecięce z kołysankami weddyjskich matek i z melodiatoi, które nucą kobiety indiańskie podczas tarcia korzeni. Jego zestawienie jest tak uderzające31, że powtarzamy je tutaj; jedynie pieśń niemiecką [Laterne, Laterne] podajemy w lekko zmienionej formie, w jakiej sami ją znamy:
Przykł. 21: pierwsza pięciolinia: Indianie Macusi, południcwo- -wschodnia Amazonia (wg Hornfoostela); druga pięciolinia: Laterne, Laterne
31 R. Lachmana Musik der aussereuropaisehen Natur — umd Kultur- vólker, s. 8. W: e. Riicfken Handbuch der Musikwissenschaft Potsdam 19129.
Z niezliczonych przykładów można jeszcze przytoczyć pieśni Wogułów z północno-zachodniej Syberii. Śpiew należy tam prawie wyłącznie do mężczyzn. Ich melodie są swobodne pod względem rytmu i budowy, natomiast pieśni kobiet ograniczają się do tzw. pieśni losu i są zbudowane z prostych, regularnych wierszy 12.
Przykł. 22: Wogułowie Syberia (wg Yaisanena)
Oba przykłady potwierdzają istnienie u kobiet wrodzonej skłonności do porządku, wyrażającej się również w pieśniach związanych z życiem domowym, dzięki której kobiety i ich córki zachowały wiernie cechy archaiczne, które w melodiach mężczyzn zaginęły.
*
* *
Rozpatrywana do tej pory muzyka była locjogeniczna. Słowo było w stosunku do niej czynnikiem pierwotnym, tworzącym. Ludzie, którzy śpiewali melodie dwudźwiękowe, używali ich rzeczywiście jedynie jako nośników słów. Śpiewali na średniej wysokości, ze średnią siłą głosu, bez emocjonalnego akcentowania.
Jest to jednak tylko jeden rodzaj muzyki ludów pierwotnych. Muzyka jest wywoływana często przez gwałtowny bodziec wewnętrzny, który wyzwala maksimum możliwości śpiewaka. Ten ostatni, niezdolny jeszcze do kształtowania takiej patogenicznej muzyki według przemyślanego, większego planu formalnego, z punktem kulminacyjnym w środku lub na końcu, koncentruje całą swą siłę i pasję na początku pieśni i, skoro tylko jego struny głosowe osłabną, pozwala imelodii opadać aż do ledwo słyszalnego pianissimo. Dźwięki bowiem głośne i wysokie oraz ciche 1 niskie są ściśle ze sobą związane, i to tak ściśle, że języki romańskie na każdą tę parę właściwości mają tylko jedno określenie: alta vox i bassa vox.
Melodie opadające są wyrazem najwyższego napięcia emocjonalnego i w minimalnym stopniu wykazują charakter muzyczny. W związku z tym przypominają dzikie okrzyki radości lub wściekłości i mogą się rodzić z takich właśnie niepohamowanych wybuchów. Śpiew ma charakter konwulsyjny, rozpoczyna się tak wysoko, jak tylko jest to możliwe, z maksymalną siłą i napięciem, lub też głos podskakuje z dźwięku o średniej wysokości, jak z trampoliny, a następnie opadając krokami lub skokami, zanika w najniższym rejestrze. W szczegółach melodie te różnią się. U plemienia Kubu na Sumatrze ześlizgują się w dół, prawie jak po pochylni, u Indian spadają w dół, jakby zlatywały ze schodów, a u Murzynów schodzą zwinnie krok po kroku. Wydaje się, iż najbardziej pierwotna forma tego typu melodycznego, pośredniego między gwałtownym krzykiem a ludzkim śpiewem, zachowała się na wyspach cieśniny Torresa między Australią a Nową Gwineą. Ten sam styl w centralnej i południowej Australii — według zapisów fonograficznych — jest mniej afektowany i podobny do krzyku, zaś bardziej poskromiony i muzyczny. Zakres dźwiękowy obejmuje oktawę, a interwały kwarty i kwinty zaczynają występować jako punkty spoczynku. Melodia często jest pentatoniczna bez półtonów33. E. H. Davies, opisując te australijskie pieśni (których ja sam nie słyszałem), używa takich słów jak „szaleństwo" i „paroksyzm" i mówi o „ekstatycznych skokach o oktawę w górę", o „stale rosnącym podnieceniu" i o „znacznym ładunku namiętności". Potwierdzają to w pełni nieliczne nagrania pochodzące z Australii, które miałem możność studiować. W Afryce natomiast pieśni nie mają prawie w ogóle owego szarpiącego, nerwowego charakteru. Melodia zredukowana jest ,na ogół do obszaru seksty a jej kroki są ściśle stopniowane.
Spośród tego rodzaju melodii największe wrażenie wywołują melodie śpiewane przez Indian północnoamerykańskich (por. , przykł. 19). Niektóre z nich posiadają nieprzepartą siłę, pełną patosu i namiętności, a przy tym są powściągliwe i uroczyste. Wiele z nich opada w dół tercjami, w innych interwałem konstrukcyjnym jest kwarta.
88 E. Harold Davies Aboriginal Songs of Centml and Southern Australia, „Oceania", t. II, 1932, ,s. 454 - 467.
*
Szeroki obszar pośredni, między dwoma ekstremami: muzyką logogeniczną i patogeniczną, zajmuje muzyka melogeniczna. Skala, w jakiej rozwija się kantylacja, rozszerzyła się tu wystarczająco, aby za pomocą giętkiej linii melodycznej móc oddać patos samych słów. Gwałtowne wybuchy stylu patogenicznego zostały tak dalece stłumione, że słowa dały się wyróżniać i nabrały ' ważności. Ponadto, wraz z rozszerzeniem zakresu skali, poziomy przebieg melodyczny, typowy dla stylu logogenieznego, ustępuje miejsca przebiegowi opadającemu, charakterystycznemu dla stylu patogenicznego. Ta tendencja pojawia się już na etapie melodii trzydźwiękowych. Autor przebadał setki tego rodzaju melodii i stwierdził, że tylko 8% kończy się na dźwięku górnym, 39% -— na dźwięku środkowym, a 531% — na dolnym. Później, w melodiach czterodźwiękowych, poziomy przebieg melodyczny staje się zupełnym wyjątkiem.
Na tym etapie tworzenia melodii zarówno styl logogeniczny, jak i patogeniczny są podporządkowane interwałom strukturalnym, które stają się drugą zasadą kształtowania melodii.
Omówione w pierwszej części tego rozdziału dwu- a nawet trzydźwiękowe melodie logogeniczne nie operowały jeszcze wymiernymi interwałami. Rozpoczynając od dźwięku początkowego, śpiewak przechodził swobodnie do następnego, nie trzymając się żadnych zasad poza własną wygodą, podobnie jak człowiek spacerujący stawia krok. Obszar między tymi dźwiękami stanowi odległość, która jakkolwiek jest mierzalna w centach, nie stosuje się jednak do żadnych praw natury.
Natomiast większość melodii przekraczających ambitus tercji wykazuje dążenie do krystalizowania się w ich ramach określonych interwałów, tzn. odległości wyznaczonych przez proste stosunki liczby drgań: stosunek 2:1, który nazywamy oktawą, 3:2 — kwintą i 4: 3 — kwartą. Największą siłę zespalającą wykazuje ze względów fizjologicznych kwarta. Przyjmijmy jednak tu powyższe stwierdzenia bez próby interpretacji.
Owa siła zespalająca przejawia się w dwóch formach. W pierwszej: odległe w sposób niezafnierzotiy i przybliżony o kwartę lub kwintę dźwięki samorzutnie dostosowują się do siebie (z lep- K/.ym lub gorszym wynikiem); cztery dźwięki z szeregu niewymiernych sekund podporządkowane zostają prawu kwarty i tworzą tetraehord. Melodia złożona z dwóch następujących po sobie tercji, których zewnętrzne dźwięki pierwotnie odnosiły się do wspólnego dźwięku środkowego a nie do siebie nawzajem, zmienia się w petaehord mieszczący się w obrębie kwinty czystej.
Drugą formą przejawiania się owej siły jest stałe powracanie do jednego z dźwięków skrajnych, co w naturalnej konsekwencji prowadzi do melodii złożonych z dźwięków głównych 1 pobocznych. I tu bierze początek droga do złożonych muzycznych struktur ludów stojących na wyższym szczeblu rozwoju.
Mimo krzyżowania się i mieszania, dwie przeciwstawne, pierwotne zasady tworzenia melodii występują jeszcze nawet w zawiłych strukturach wyżej rozwiniętych stylów muzycznych. Właściwe im cechy pojawiają się, jak u zająców i mleczy Mendla, w logogenicznej czystości muzyki chińskiej i w dzikim patosie orkiestr z Bali, w dokładności indyjskich pieśni tanecznych i w niepohamowanej swobodzie mongolskich lamentacji. Jeszcze wyraźniej są one widoczne w charakterystycznym dla Europy kolejnym następstwie stylów statycznych, „klasycznych", które akcentują formę i równowagę, i dynamicznych z „nieskończoną
melodią" i nieskrępowaną namiętnością.
Najwcześniejsze próby muzyczne dzieci w wieku poniżej trzech lat polegały na jednodźwiękowych litaniach i melodiach złożonych z dwóch dźwięków odległych od siebie o tercję małą, z których niższy był akcentowany i często powtarzany. W wieku trzech lat dzieci tworzyły melodie złożone z dwóch dźwięków odległych od siebie o sekundę a nawet melodie trzy dźwiękowe. Dzieci trzy i półroczne śpiewały w opadających tetrachordach. Jedyną zasadą formotwórczą było stałe powtarzanie. Przykł. 23: Śpiewne paplanie dzieci europejskich (wg H. [Wernera): a) czteroletnia dziewczynka; b) trzyletni chłopiec
132
U dzieci tych nie można było podejrzewać jakiegokolwiek wpływu naszej własnej muzyki. Dlatego też musimy przyjąć ich paplaninę za powtarzanie w ontogenezie najwcześniejszej fazy muzyki człowieka, i odwrotnie, musimy przyjąć, że muzyka dzisiejszych najbardziej prymitywnych ludów, jest w istocie pierwotną muzyką, jaka kiedyś istniała.
4. Rytm i muzyka instrumentalna
W śpiewach dwu- i trzydźwiękowych rytm, zarówno w znaczeniu metrum, jak i taktu, jeszcze się nie rozwinął. Jednostkę tworzy tu wiersz słowny lub mała fraza melodyczna, a to, co nazwalibyśmy utworem, jest jedynie swobodnym, nieuporządkowanym następstwem takich wierszy. Uwaga wykonawcy nie wykracza poza poszczególne wiersze; kończy się ona wraz z wierszem i budzi na nowo dopiero po kilku chwilach odprężenia. Jeśli następny wiersz ma więcej lub mniej sylab niż poprzedni, śpiewak dostosowuje rytm do nowej sytuacji, nie bacząc znów na całość, która w rzeczywistości nie jest organiczną jednością.
Muzyk wykształcony na muzyce europejskiej, transkrybując takie pieśni na własną notację, staje przed koniecznością wyboru między dwiema możliwościami zapisu. Pierwsza z nich jest niedokładna i fałszuje obraz, sugerując uporządkowane następstwo miarowych wartości rytmicznych typu „raz-dwa, raz-dwa", tam gdzie charakterystyczna jest nieregularność. Druga polega na pedantycznym liczeniu taktów, które w ogóle nie powinny być liczone, i prowadzi w rezultacie do szybkich zmian metrum od | do | i f, przywodząc na myśl albo bogactwo rytmiczne w stylu Strawińskięgo, albo chaos. Wszystko to jest sprzeczne z naiwnym charakterem pierwotnego śpiewu, który nie jest ani regularny, ani wyszukany, ani chaotyczny.
Najlepszym sposobem zapisu jest unikanie jakichkolwiek oznaczeń metrum, a na ogół także kresek taktowych, pomijanie drobnych wahań i przedstawianie niewymiernych pauz przy pomocy raczej fermat niż dokładnych oznaczeń.
*
* *
Na etapie rozwojowym Weddów i niektórych plemion patagońskich koordynacja między śpiewem a rytmem ciała jest jeszcze słaba. Już jednak na następnym, wyższym szczeblu rozwoju,, śpiew na ogół jest podporządkowany pulsowi rytmicznemu naszego ciała, który w swej najprostszej formie tworzy niekończące się, niezorganizowane wewnętrznie następstwo równych impulsów. Skoro tylko człowiek uświadomił sobie w pełni przyjemność i stymulujące działanie, jakie daje tego rodzaju regularna pulsacja, zaczął na ogół śpiewać z towarzyszeniem klaskania rękoma, tupania lub klepania po brzuchu, klatce piersiowej, nogach iczy pośladkach 35.
Dla wzmocnienia efektu pierwotni śpiewacy sięgnęli po narzędzia nie związane już z ciałem ludzkim, jak grzechotki, kla- skanki, rury uderzane oraz bębny, i w ten sposób zapoczątkowali muzykę instrumentalną.
„Nie ulega wątpliwości, że naturalną konsekwencją takiego .silnego uderzania jest rodzaj rytmicznego -upojenia. Autor sam był świadkiem wielu takich wypadków, kiedy niechęć tubylca do śpiewania została przełamana dzięki uderzaniu o siebie pary
85 Por. Sachs World History of the Dance, s. 25; tenże, Historia instrumentów muzycznych, s. 16.
bumerangów. W każdym przypadku działa to jako bodziec podsycający zapał" 13.
Człowiek nie słyszy tykania zegarka czy turkotu pociągu jako niekończącego się następstwa jednolitych uderzeń, lecz organizuje je w występujące na zmianę uderzenia akcentowane i nie- akeentowane. Monotonne tik-tik porządkuje on w następstwo okresów tik-tak, a nawet dalej: łączy ze sobą dwa takie okresy, tworząc całość wyższego rzędu: ti-ke ta-ke.
Ti-ke ta-ke jest czymś więcej niż tylko następstwem: moc- ny-słaby/mocny-słaby. To także następstwo: jasny-słaby/ciemny- -słaby lub: wysoki^słaby/niskl-&łalby, Tak więc dwa nowe elementy wniknęły do rozczłonkowamia rytmicznego: barwa i wysokość dźwięku.
Przyczyniły się do tego instrumenty. Rury uderzane (stam- ping tulbes) występują parami, przy czym każdy z instrumentów ma inną długość i szerokość i wydaje dźwięk o innej wysokości. W bębny natomiast uderza się na zmianę pałką lub tylko ręką, w membranę i masywną obręcz, albo też w dwie różnie nastrojone membrany. Na przykład na wyspach Samoa „uderzanie w maty brzmi, jak kłusowanie konia: pierwszy dźwięk wywołany jest uderzeniem dwoma kijami, drugi — tylko jednym, co daje twór o charakterze trocheicznym" 14.
Powstały wzór rytmiczny tworzy się przede wszystkim pod wpływem wewnętrznych impulsów motorycznych grającego, zależnych od takich warunków jak nastrój i możliwości, wiek i płeć, rasa i zawód. Ważnymi czynnikami są jednak również kształt i układ instrumentu podczas gry. Grający postępuje w różny sposób, zależny od tego, czy jego bęben jest duży czy mały, trzymany wertykalnie czy horyzontalnie, zawieszony czy umocowany na kiju, jak dziecinna zabawka. Ważne jest też, czy wykonawca przechodzi od bębna do ksylofonu lub jakiegokolwiek innego instrumentu. Wszystko to powoduje, że wewnętrzny impuls motoryczny łączy się z określoną techniką, która decyduje o realizacji idei muzycznych.
Muzycy znają to ze współczesnej praktyki europejskiej. Organista improwizuje w innym stylu niż flecista czy skrzypek;
każdy instrument tworzy własny styl38.
*
* *
We wczesnych stadiach rozwoju muzyki style wokalny i instrumentalny nigdy się nie mieszały i nie zbiegały. Melodia nie jest pomysłem abstrakcyjnym, aby mogła być dowolnie realizowana na instrumentach lub przez głos ludzki. W rzeczywistości od żadnego instrumentu nie oczekiwano, by grał cantabile, tak jak to ma miejsce obecnie u nas. Gra na jakimkolwiek instrumencie i śpiewanie tekstów poetyckich były dwiema odrębnymi czynnościami, które nie mogły się stapiać w jedną. Również żaden język pierwotny nie posiadał słowa, które byłoby odpowiednikiem naszego zbiorczego pojęcia „muzyka", obejmującego obie te czynności39.
Tak więc głos ludzki, niezależny od sztywnych uderzeń bębna, mógł ponad nimi rozwijać swój śpiew z nieograniczoną swobodą, a nawet głos i bęben mogły realizować dwa całkowicie różne rytmy bez jakichkolwiek trudności. Jest to godny uwagi brak zgrania, który może, lecz nie musi świadczyć o szczególnie silnym poczuciu rytmu.
Poczucie rytmu było z pewnością bardzo silne u niektórych plemion w Indiach, gdzie krzyżująpe się rytmy rozwinęły się w prawdziwą polirytmię. Fox Strangways słyszał parę tubylców z plemienia Panan w Indiach, śpiewającą na zmianę w metrum na cztery, podczas gdy bęben obręczowy i triangiel dzieliły uderzenia odpowiednio na 3-2-3 i 2-2-4 ósemki. Przykł. 24: Indie (wg Foxa Strangways^)
bęben
z&zzrjL,
, J) --4~t>v
E
