Добавил:
Upload Опубликованный материал нарушает ваши авторские права? Сообщите нам.
Вуз: Предмет: Файл:
Kraszewski Jozef Ignacy - Dzieje Polski 18 - St...doc
Скачиваний:
0
Добавлен:
01.04.2025
Размер:
1.46 Mб
Скачать

I jakom ja też za posiłkami do Polski jeździć musiał I ich się dopraszać na zjeździe, o tym miłość wasza wiecie dobrze.

Z jednej strony mając oddziały najemników królowej Elży, z drugiej pogan Od Adrianopola na granice i w same wnętrzności niemal państwa tego wkraczających, a okrucieństwy swymi i zuchwalstwem zagrażających, król musiał do Polski się Odwoływać o ludzi, aby dwojakiemu nieprzyjacielowi podołać.

A jako ten pan nasz, przez wszystek czas upłyniony, monarszym swym obowiązkom, mimo młodego wieku, krewkości i złości ludzkiej, cudownie podołał, tego tu wszyscy świadkami są, jednogłośnie wychwalić się go nie mogąc.

Jedno mu tylko Węgrowie, szczególniej wojewoda Huniady zarzuca, iż zbytnią łaskawością złych uzuchwala.

Ale do srogości go nawet własne niebezpieczeństwo skłonić nie mogło, gdyż wziął to sobie za godło, iż monarchy przywilejem najdroższym jest łaskawość.

Widzieliśmy go też i widzimy, ilekroć tylko może, przebaczającego, a nie zdarzyło się go nam widzieć domagającego kary.

Ta dobroć króla, choć mu wiele serc pozyskała, nie potrafiła jednak wojny ukrócić i królowej wdowy skłonić do układów, wielekroć przedsiębranych.

Z bliska będąc przy królu ciągle, a często powiernikiem myśli jego, najlepiej poświadczyć mogę, jak bolał i boli, iż go Węgrowie postawili w takiej ostateczności, że świat cały, nawet Ojciec święty Eugeniusz IV i zachodni monarchowie Europy, widzą w nim przywłaszczyciela i wydziercę korony, komu innemu należnej.

Niemal krwawymi łzami nieraz opłakiwać mu to przyszło, iż się skłonić dał do przyjęcia korony, którą mu gwałtem narzucono, a z nią razem potwarzą okryto.

Stokroć by się jej był rad wyrzec, a do Polski powrócić, ale go tu związano przysięgą i musi bronić nie tylko Węgier, ale chrześcijaństwa całego, do których one są jakby wrotami dla pogan.

Na straży więc bramy tej, na której wierzchołku krzyż Chrystusów jest utkwiony, stać musi ten wielki duchem, choć młody wiekiem pan nasz.

Walk tych z Turkami z jednej strony zwycięsko wiedzionych przez walecznego wodza Huniadyego, z drugiej przez ochotników naszych polskich, opisywać nie będę.

Wiadomym miłości waszej, jak ciężko dotknięty jest Kościół i cały świat chrześcijański tą rozterką, która Ojca świętego Eugeniusza IV papieża z soborem bazylejskim poróżniła i skłoniła do wyboru Feliksa V, przez co rozdwojoną została zwierzchnia nad Kościołem władza w chwili, gdy ona całą siłę swą przeciw poganom obrócić była powinna.

My tutaj nie rozstrzygając sporu tego, aczkolwiek Akademia Krakowska za nowo obranym Feliksem V się oświadczyła, w Węgrzech pozostaliśmy wiernymi dawnemu panu.

Z obu stron też do króla naszego i cesarza wyprawione zostały poselstwa, w celu pojednania i zawarcia pokoju, aby tym skuteczniej przeciwko poganom uderzyć było można całą siłą.

Od Feliksa V wysłanym biskup trydencki, patriarcha akwilejski książę Aleksander mazowiecki, rodzony wuj króla naszego, nie bez myśli, iż węzłem krwi z nim połączony, skuteczniej na umysł jego wpłynąć może.

Ze strony Eugeniusza IV wybór posła niemniej był trafny i szczęśliwy, padł bowiem na dawno w Polsce znanego i oswojonego ze sprawy i ludźmi naszymi najprzewielebniejszego biskupa Babińskiego, kardynała Juliana Cesarini.

Komukolwiek posłowie oba bliżej znani byli i kto ich na dworze cesarskim oglądał, łacno mógł zawczasu przewidzieć, przy kim z nich będzie zwycięstwo.

Nie odmawiając ani powagi, ani innych przymiotów kardynałowi Aleksandrowi, żadną jednak miarą porównać go do biskupa sabińskiego nie było można.

Wszystko, na czym zbywało akwilejskiemu patriarsze, Cesarini posiada w najwyższym stopniu.

Wielką znajomość ludzi i spraw, bystrość i żywość umysłu niezrównaną, pracowitość niezmordowaną, dar wymowy nadzwyczajny, na ostatek w podobnych okolicznościach najniezbędniejszą śmiałość i wiarę w siły własne.

Już na cesarskim dworze zauważanym było, że patriarcha akwilejski w tropy Cesariniego chodził, sam drogi swej niepewny, co przewidywać dozwalało, że mężowi takiej rzutkości i śmiałości a przenikliwości wielkiej podołać nie może.

Węgry też, jako stały wprzódy przy Eugeniuszu IV, tak wiernymi mu być postanowiły.

Można rzec, że przybycie biskupa sabińskiego do Budy i króla naszego nowe jakoby życie w nas wlało.

Zwątpiwszy już byli o możliwości pokoju i układów z królową Elżą, a wojna z nią walkę z poganami hamowała.

Cesariini, przybywszy tu, od razu nas natchnął nadzieją, niemal pewnością tą, że królowa wdowa pojednać się musi z panem naszym, będąc do tego zniewoloną zupełnym skarbu wyczerpaniem i straconą nadzieją, aby cesarz Fryderyk miał jej i synowi być pomocnym.

Zabrał on wprawdzie sierotę i koronę jego, ale zagarnął razem austriacki dział nań przypadający i dochody z niego, a królowej wszelkiego posiłku odmawiał.

Przybywszy tu w czerwcu, kardynał Cesarini, ani chwili nie stracił, namawiając do pokoju i zgody.

W panu naszym znalazł do nich takie usposobienie, iż lepszego pożądać nie mógł.

Do niczego bowiem od wstąpienia na tron Władysław król nie wzdychał, tylko do przejednania się z wdową Elżbietą.

O ile mu niewłaściwe dla wieku małżeństwo z nią zawsze wstrętnym było, o tyle układ jakiś, bodaj z ustępstwem części praw swych, upragnionym.

Bliżsi go będąc niż inni, jako domownicy, najdowodniej o tym poświadczyć możemy.

Tu więc ziarno padło na rolę dobrze przygotowaną i uprawną.

Byłem przytomnym, gdy biskup sabiński po raz pierwszy życzenie to wynurzył, na co król mu odpowiedział: "Nikt nade mnie goręcej tego nie pragnie, ale też i mniej się tego nie spodziewa.

Posyłałem do królowej niejednokrotnie do Presburga i do Jawrynu, ofiarując gotowość do wszelkich ustępstw, królowa zawsze je odrzucała".

Z panami węgierskimi zagaić sprawę tę było trudniej, gdyż niewielu z nich pojednania żądało, z różnych powodów się go lękając, a inajmożniejszy podczas Huniady oświadczał się stanowczo i wyraźnie przeciw wszelkiej zgodzie, która by jakikolwiek uszczerbek królestwu przynieść mogła.

Nie zraził się tym jednak Cesarini i poczęły się odtąd podróże jego do Jawrynu, kędy królowa przebywała, dłuższe na dworze jej zamieszkiwanie i przygotowywanie.

Nie bez podstawy ufał kardynał potędze słowa swojego, albowiem mało jest ludzi na świecie, którzy by równą jemu obdarzeni byli.

Nie spotykałem w życiu mężów, co by zręczniej, wchodząc zawsze na pozór w myśl tego, z kim mieli do czynienia, z wolna go na to pole wyprowadzać umieli, na którym mieć chcieli.

Sądzę też, choć świadkiem rokowań nie byłem, wnosząc z tego, jak się one z drugimi odbywały, że kardynał i królowę do zamierzonego celu doprowadzić się starał.

Jeżeli mu się to nie tak prędko i nie tak łatwo dało spełnić, przypisać potrzeba macierzyńskiemu uczuciu, obrażonej dumie, niewieściemu uporowi i kilkoletniej walce, która nadzieję dalszego jej przedłużania usprawiedliwiała.

Częstokroć tygodni kilka zastawał kardynał w Jawrynie, powracając do Budy z niczym, ale z umysłem niezachwianym nigdy nadziei nie tracąc.

Z królem zaś o zgodzie mówić nie potrzebował, tu on miał cel inny i równie jak pierwszy do osiągnięcia łatwy.

Usiłował skłonić Władysława, aby stanął na czele wojska chrześcijańskiego dla złamania tureckiej potęgi.

Więc obietnice pieniężnego zasiłku od papieża, ogłoszenia krucjaty, wysłania w pomoc floty, nadciągnięcia posiłków z Niemiec, Włoch i dalszych krajów, wszystko to powtarzanym było.

Lecz, żeby wodzem stanąć na czele tej potęgi, potrzeba było wprzódy Węgry zabezpieczyć, z królową i cesarzem pokój lub rozejm zawrzeć długoletni.

Tego żądał król i Węgrowie, a potrzebę widział kardynał.

Wszelkie więc staranie ku temu skierowanym być musiało.

Rachował Cesarini na to głównie, iż w Jawrynie przebywając, miał zręczność przekonać się najdowodniej, jak wszelkie zapasy i środki pozyskania pomocy pieniężnej wyczerpane zostały.

Na tym zubożeniu królowej Elży wszystko się budowało.

Jednakże przywiedziona do ostatka wdowa, widząc, jak pokój był potrzebny nie tylko Władysławowi, ale światu całemu, twarde stawiła warunki, a z godnością, dostojeństwem, nawet czcią pana naszego nie dające się pojednać.

Stojąc przy tym, że syn jej był dziedzicem królestwa, wymagała, aby Władysław zrzekł się tytułu królewskiego i praw z nim połączonych, rządy zaś królestwa sprawował w imieniu jej syna aż do dojścia jego pełnoletności, to jest lat piętnastu.

Za poniesione koszta ofiarowała wprawdzie królowa ziemię spiską i sumę na Szląsku, a gdyby syn jej zmarł przedwcześnie, następstwo po nim przyznawała Władysławowi i obie swe córki dwu braciom (Kaźmirzowi młodszą) oświadczała się dać w małżeństwo.

Ale warunki te przyjęte być nie mogły i z oburzeniem przez panów węgierskich odrzucone zostały.

W ten sposób wszelkie ich czynności, uroczysta koronacja w Białogrodzie, a jako oni mówili, wszelkie ich prawa, wniwecz by były obrócone i na pośmiewisko wydane.

Aliści na tym właśnie rozbijało się wszystko, że królowa prawa wyboru króla przyznać im nie chciała, tron uważając za dziedziczny, gdy oni przy swobodzie wybierania monarchy obstawali.

Zdawało się więc po kilkakrotnej bytności kardynała w Budzie i Jawrynie zachwianym wszystko.

Соседние файлы в предмете [НЕСОРТИРОВАННОЕ]