Добавил:
Upload Опубликованный материал нарушает ваши авторские права? Сообщите нам.
Вуз: Предмет: Файл:
Kraszewski Jozef Ignacy - Dzieje Polski 18 - St...doc
Скачиваний:
0
Добавлен:
06.01.2020
Размер:
1.46 Mб
Скачать

Inni musieli naprzód rycersko służyć krajowi, potem zdobywszy zasługą stanowisko, radą I mieniem pomagać królowi.

W ganku dworu wojewodzińskiego, który o tej godzinie pełen był rycerstwa i szlachty, ten sam dworzanin, który przychodził z wezwaniem do bakałarza, zdawał się czekać na niego, bo zobaczywszy i poznawszy natychmiast się zbliżył i uprzejmie powitał, a z sobą do komory zaprosił, dopóki by wojewoda wolnym nie był.

Dworzanin, z uboższych Leliwitów, młody człek, który już jednak próbował zapasów rycerskich i miał chlubne po nich pamiątki na obliczu wskroś blizną różową przeciętym, był wesołego usposobienia, a łatwy do ludzi.

Z tego korzystając bakałarz nasz, po kilku słowach zręcznie go chciał wybadać, czyby nie wiedział, na co go tu potrzebowano.

- Widać, że wasza miłość naszego pana nie znacie, gdy się o to dopytujecie mnie, prostego posłańca, któremu wojewoda myśli swych nie powierza.

Daleko poważniejsi mężowie też tym się pochlubić nie mogą.

Słowa on próżnego nie rzecze nigdy, a co myśli, jeden tylko Bóg wie, ludzie zaś dopiero naówczas, gdy myśl czynem się staje.

Nie badał więc już ciekawy gość i czekał cierpliwie, aż go do wojewody wezwano.

Przyjął bakałarza stary i poważny mąż, ręką witając i słowem miłym, a mimo młodości, dla sukni duchownej, miejsce mu wskazując nie opodal od siebie.

Sami byli w izbie sypialnej wojewody, z taką prostotą i skromnością urządzonej, jak by możnemu panoszy przystała.

Łoże było twarde, skórą okryte, stół dębowy kobiercem starym zasłany, a sprzęt dawny i niepokaźny.

Wojewoda też odziany był ciemno w długi żupan, czarnym pasem ściągnięty, a krom sygnetu z pieczęcią na palcu, żadnej nie miał na sobie błyskotki.

Broda siwiejąca, ciemna, szeroka mu się na piersi rozkładała, włos spadał długi na ramiona.

- Wieleśmy o was słyszeli - odezwał się, obracając do Grzegorza, wojewoda - a wszyscy wam sprawiedliwość oddają, iż uczonością i dowcipem celujecie wśród kolegium.

Wiem i to, żeście sami sobie winni to wychowanie.

Ludzie was sławią, chciałem poznać bliżej tak wiele obiecującego na przyszłość męża.

Grzegorz dziękował krótko.

- W kolegium waszym - mówił wojewoda - pewnie bardzo pożytecznym młodzieży być możecie, ale dla siebie tam nie uczynicie wiele.

Chudoście wyposażeni, głodem, słyszę, przymieracie.

- Praca to osładza - odparł Grześ.

- Piękną z niej czynicie ofiarę - mówił Jan z Tarnowa dalej - ale przy zdolnościach waszych moglibyście łatwo wyżej się wzbić, a około młodzieży zastąpiłby was choćby i mniej zdolny nauczyciel.

Jam o was pomyślał dla siebie i dla waszej przyszłości razem - dodał stary pan.

- Mam synów, rad bym ich wychować tak, aby i Bogu, i królowi służyć mogli rozumnie i dzielnie.

Cóż byście rzekli na to, gdybym wam zwierzyć chciał opiekę i władzę nad nimi?

Grześ, którego niespodzianie zaskoczyło to życzenie wojewody, zamilkł w początku chcąc zebrać myśli.

Pochlebnym to było dla niego, wbijało go w dumę, lecz burzyło cały gmach, jaki on sobie sam budował, obierając zawód nauczycielski w Akademii.

Dozorca i bakałarz wojewodzińskich dzieci świetne miał przed sobą nadzieje, byt dostatni i swobodny, zapewnioną przyszłość, ale schodził z tej drogi, która w publicznym zawodzie wiodła do sławy i znaczenia w świecie uczonym.

Mignęła mu ta myśl, że miał zaprzedać za miskę soczewicy dostojność swoją i prawa, jakie dawała nauka, że się sprzeniewierzał zawodowi.

Wojewoda, jakby odgadł znaczenie długiego milczenia, powolnie dalej ciągnął.

- Rozumiem ci to - rzekł - iż z katedry znijść na bakałarstwo domowe, choćby u krakowskiego wojewody, wydać się wam może uwłaczającym, ale zaprawdę ważyć powinniście, że gdy senatorskie dzieci na przyszłych radźców królowi i krajowi wychowacie, w bojaźni Bożej i nauce ich doskonaląc, będziecie może większą mieli zasługę niż ubogich klechów ucząc łaciny.

Wszyscyśmy potrzebni na świecie, senatorowie i klechy, ale gdy u góry światła zabraknie, nie przyjdzie ono ze spodu.

Strzemieńczyk milczał jeszcze.

- Rozważcie to sobie - dodał po chwili wojewoda - prędkiego rozstrzygnięcia nie żądam, boć ono o losie żywota waszego stanowić ma.

Biorąc was do synów moich, dla których wy się poświęcicie, słuszna, abym też wam zapewnił nagrodę równą pracy.

Powołanie wasze duchowne ułatwi mi opatrzenie was, przy pomocy i łasce królewskiej.

Grześ podniósł oczy i chciał już się przyznać, że suknia, którą nosił, jeszcze go żadnym ślubem nie wiązała, lecz coś mu usta zamknęło.

Skłonił głowę i po małym przestanku odezwał się: - Nie mam co rzec na to, oprócz iż miłości waszej za zaufanie pokornie dziękować muszę.

Zaszczyt dla mnie i chluba, ale zarazem brzemię, którego na ramiona brać nie wiem, czym godzien.