
- •Nabycie I utrata własności
- •Przeniesienie własności
- •Innymi słowy – rzecz jest własnością kupującego już w chwili po zawarciu umowy, niezależnie od tego, czy zapłacił już cenę I czy sprzedawca wydał mu tę rzecz!
- •Problematyka „kauzalności”
- •Nabycie od osoby nieuprawnionej
- •Zasiedzenie
- •Zawłaszczenie rzeczy porzuconej a znalezienie rzeczy
- •Inne przypadki nabycia własności
Nabycie od osoby nieuprawnionej
Podstawową zasadą w obrocie gospodarczym jest, że nikt nie może przenieść na kontrahenta więcej praw, aniżeli sam posiada (nemo plus iuris …). Sama treść tej zasady daje do zrozumienia, że nie można sprzedać więcej praw, aniżeli się ma.
Jak to jednak bywa w prawie, zasada ta może ulec pewnym ograniczeniom. Mianowicie, jeżeli osoba nieuprawniona zbywa rzecz i wydaje ją nabywcy, uzyskuje on własność rzeczy z chwilą objęcia jej w posiadanie, chyba że działa w złej wierze. (art. 169 §1). Dotyczy to również rzeczy oznaczonych co do tożsamości, a zatem jest to wyjątek od zasady z art. 155 k.c., czyli podwójnego skutku.
Jednakże, gdy rzecz została zgubiona, skradziona lub w inny sposób utracona przez właściciela, a sprzedana została przed upływem trzech lat od utraty, nabywca rzeczy uzyskuje własność dopiero po upływie 3 lat. Proszę zwrócić uwagę, że chodzi o okres 3 lat od utraty rzeczy przez poprzedniego właściciela, a nie od nabycia!
Ograniczenie to nie dotyczy pieniędzy, dokumentów na okaziciela, ani też rzeczy nabytych na licytacji publicznej lub w postępowaniu egzekucyjnym – dlatego, że pieniądze i dokumenty na okaziciela nie stanowią własności posiadacza, a wyłącznie NBP i organów, wystawiających dokumenty na okaziciela. Posiadacz pieniądza/ dokumentu może tylko dysponować prawami, „ucieleśnionymi” w dokumencie.
To nie jest zasiedzenie rzeczy ruchomej! O nim powiemy za chwilę!
Istotne znaczenie z tego punktu widzenia ma dobra wiara nabywcy, którą w tego rodzaju sytuacjach, ocenia się niezwykle krytycznie, w szczególności przy nabywaniu pojazdów. Jest szereg orzeczeń SN, wskazujących na to, że nabywca powinien dochować większej staranności, aniżeli przy zwykłych czynnościach prawnych – w moim odczuciu nieco przesadzonych.
Mianowicie: uchwała z 30 III 1992 roku „nakazywała” zachowanie szczególnej ostrożności, gdy zbywcą nie był profesjonalny sprzedawca pojazdów i dokonanie wszelkich czynności, mających na celu sprawdzenie, czy pojazd nie pochodzi z przestępstwa.
W następnych latach orzeczenia, jakie zapadały, były jeszcze surowsze – w ocenie SN zupełnie niewystarczającym było sprawdzenie numerów nadwozia i silnika pojazdu i porównanie ich z dowodem rejestracyjnym, a także sprawdzenie, czy poprzednik prawny dysponuje umową z pierwotnym właścicielem.
Jest to absurdalne o tyle, że jeśli dokument dowodu rejestracyjnego nie został podrobiony, oznacza to, że właściwy urząd miasta dokonał rejestracji, a tym samym – że sprawdził w rejestrze pojazdów dane auto, również „po numerach VIN”. Tymczasem, w postępowaniu cywilnym od kupującego wymaga się jeszcze dalej posuniętej ostrożności (dobrej wiary).
Z kolei w orzecznictwie NSA traktuje się ten wymóg nieco łagodniej, przy czym wynika to raczej z tego, że sąd ten rozstrzyga spory między obywatelami, a organami administracji – dlatego nie chroni się obrotu gospodarczego, a relacje podatkowo-administracyjne. W każdym razie – w jednym z wyroków NSA uznał, że organ administracji bezpodstawnie wymagał od strony, żeby skorzystała z usług firmy, mającej punkt na giełdzie samochodowej, która to firma ma dostęp do systemu, sprawdzającego czy pojazd nie pochodzi z kradzieży, jako że wystarczającym powinno być zweryfikowanie dokumentów pojazdu – generalnie na zasadzie, że „nie dajmy się zwariować”, szczególnie, że koszt usługi tej firmy był dość wysoki (500zł), a dokumenty pojazdu wyglądały na niepodrobione.