Добавил:
Upload Опубликованный материал нарушает ваши авторские права? Сообщите нам.
Вуз: Предмет: Файл:
Lem Stanislaw - Summa Technologiae.rtf
Скачиваний:
0
Добавлен:
01.05.2025
Размер:
1.5 Mб
Скачать

Konstrukcja świadomości

Każdy, kto obserwował dość cierpliwie zachowanie ameby, która wyrusza na łowy w kropli wody, musiał zdumieć się podobieństwem do działania racjonalnego, żeby już nie powiedzieć — ludzkiego, jakie wykazuje ta kropelka protoplazmy. W doskonałej książce Jenningsa, starej, lecz godnej lektury (Das Verhalten der niederen Organismen)*, można ujrzeć i wyczytać historie takich łowów. Pełznąc po dnie swej kropli wodnej, ameba natyka się na drugą, mniejszą, i zaczyna ją otaczać, wysuwając nibynóżki. Tamta usiłuje się wyrwać, ale napastnik mocno trzyma chwyconą część. Ciało ofiary zaczyna się wydłużać, aż pęka. Reszta ocalonej ofiary oddala się z rozsądnym przyspieszeniem, napastnik zaś oblewa plazmą to, co pochłonął, i rusza w swoją drogę. Tymczasem ta część ofiary, która została „zjedzona”, żywo się rusza. Pływając wewnątrz protoplazmy „drapieżcy” dociera nagle do jego błonki powierzchniowej, przerywa ją i wydostaje się na zewnątrz. „Zaskoczony” napastnik pozwala zrazu wymknąć się łupowi, ale natychmiast rusza w pościg. Dochodzi do szeregu wręcz groteskowych sytuacji. Napastnik kilka razy dogania ofiarę, ale ta za każdym wyślizguje mu się. Po wielu daremnych próbach napastnik „zrezygnowany”, daje pokój gonitwie i powoli oddala się w poszukiwaniu lepszego szczęścia łowieckiego.

Najdziwniejsze w przedstawionym przykładzie jest to, w jakim stopniu potrafimy go antropomorfizować. Motywy działań kropelki protoplazmatycznej są nam doskonale zrozumiałe: pościg, pochłonięcie ofiary, początkowy upór w jej gonieniu, wreszcie, rezygnacja wobec „uświadomienia sobie”, że gra nie jest warta świeczki.

Mówimy o tym, w ustępie poświęconym „budulcowi świadomości”, nieprzypadkowo. Świadomość i rozum przypisujemy innym ludziom, bo sami posiadamy jedno i drugie. Przypisujemy oboje w pewnym stopniu bliskim nam zwierzętom, jak psy czy małpy. Im jednak organizm mniej jest budową i zachowaniem podobny do naszego, tym trudniej nam uznać, że może i on zna uczucia, lęki, przyjemności. Stąd cudzysłowy, jakimi zaopatrzyłem historię łowów pełzaka. Materiał, z jakiego „wykonany jest” organizm, może być niezmiernie podobny do budulca naszych ciał, a jednak cóż wiemy, czego się domyślamy na temat doznań i cierpień ginącego chrząszcza czy ślimaka? Tym większe opory i zastrzeżenia budzi sytuacja, w której „organizm” to system złożony z jakichś kriotronów i drutów, utrzymywanych w temperaturze płynnego helu, albo jest blokiem krystalicznym, czy nawet chmurą gazową, w ryzach utrzymywaną polami elektromagnetycznymi.

Problem jużeśmy poruszali, mówiąc o „świadomości maszyny elektronowej”. Teraz wypadałoby tylko to, co tam powiedziane, uogólnić. Bo jeśli o tym, czy X ma świadomość, decyduje wyłącznie zachowanie tego X, to materiał, z jakiego jest sporządzony, nie ma żadnego znaczenia. Tak więc nie tylko człekokształtny robot, nie tylko elektromózg, ale i hipotetyczny ustrój gazowo–magnetyczny, z którym można się wdać w pogawędkę, należą wszystkie do klasy systemów obdarzonych świadomością.

Problem ogólny można sformułować tak: czy doprawdy jest możliwe, że świadomość to taki stan układu, do którego można dotrzeć rozmaitymi sposobami konstrukcyjnymi, jak również przy użyciu rozmaitych materiałów? Uważaliśmy dotąd, że nie wszystko, co żywe, jest świadome, ale świadome musi być żywe. Ale świadomość przejawiana przez systemy najoczywiściej martwe? Z tym szkopułem jużeśmy się spotkali, i jakoś przezeń przebrnęli. Dopóki wzorcem do powtórzenia jest mózg ludzki, niechby w dowolnym materiale, pół biedy. Ale przecież mózg nie jest na pewno jedynym możliwym rozwiązaniem problemu „jak skonstruować układ rozumny i odczuwający”. Co się rozumu tyczy, opory nasze nie będą zbyt wielkie, skorośmy już pobudowali prototypy rozumnych maszyn. Gorzej z „odczuwaniem”. Pies reaguje na dotknięcie gorącego przedmiotu; czy to znaczy, że układ ze sprzężeniem zwrotnym, który wydaje okrzyki, kiedy do jego receptora zbliżyć płonącą zapałkę, także czuje? Nic podobnego, to tylko mechaniczna imitacja, słyszymy. Słyszeliśmy to już mnóstwo razy. Zastrzeżenia takie zakładają, jakoby oprócz działań rozumnych i reakcji na bodźce istniały jeszcze pewne „byty absolutne”, jako to Rozum i Odczuwanie, zjednoczone w Dwójcy Świadomości. Ale tak nie jest.

Fizyk i autor Science–Fiction w jednej osobie, A. Dnieprow, opisał w nowelce eksperyment, mający obalić tezę o „uduchowieniu” maszyny tłumaczącej z języka na język w ten sposób, że elementami maszyny, zastępującymi tranzystory czy inne przełączniki, stali się rozstawieni odpowiednio na, dużej przestrzeni ludzie. Wykonując proste funkcje przekazu sygnałów, przetłumaczyła ta z ludzi zbudowana „maszyna” zdanie z języka portugalskiego na rosyjski, za czym jej konstruktor pytał każdego z ludzi, którzy byli „elementami maszyny”, o treść owego zdania. Nikt jej oczywiście z nich nie znał, bo z języka na język tłumaczył ów system jako pewna dynamiczna całość. Konstruktor (w noweli) wyciągnął z tego wniosek, że „maszyna nie myśli”. Ale jeden z cybernetyków radzieckich zareplikował w piśmie, które umieściło opowiadanie, zauważywszy, że gdyby rozstawić całą ludzkość tak, by każdy człowiek odpowiadał funkcjonalnie jednemu neuronowi mózgu konstruktora z noweli, to układ ów myślałby tylko jako całość i żadna z osób, biorących udział w tej „zabawie w mózg ludzki” nie rozumiałaby, o czym ów „mózg” myśli. Z czego jednak doprawdy nie wynika, jakoby sam konstruktor pozbawiony był świadomości. Maszyna może być zbudowana nawet ze sznurków lub nadpsutych jabłek; z atomów gazu lub z wahadeł; z płomyków, impulsów elektrycznych, kwantów promienistych i z czego się żywnie chce, byle tylko funkcjonalnie stanowiła odpowiednik dynamiczny mózgu — a będzie się zachowywała „rozumnie”, jeśli „rozumny” znaczy tyle, co umiejący działać w sposób uniwersalny, podczas dążenia do celów, ustalanych na podstawie wszechstronnego wyboru, a nie zaprogramowanych z góry (jak instynkty owadów np.). Uniemożliwić którąś z tych realizacji może tylko trudność techniczna (ludzi jest na Ziemi zbyt mało dla „powtórzenia” nimi, jako neuronami, mózgu ludzkiego, poza tym trudno byłoby uniknąć dodatkowego łączenia ich jakimiś telefonami lub tp.). Ale te problemy nie dotykają wcale zastrzeżeń, podnoszonych przeciw „świadomości maszynowej”.

Powiedziałem kiedyś (w moich Dialogach), że świadomość jest to taka cecha systemu, którą poznaje się, będąc samemu tym systemem. Chodzi oczywiście nie o byle jakie systemy. Nawet niekoniecznie o systemy znajdujące się poza naszym ciałem. W każdej z jego ośmiu bilionów komórek znajduje się co najmniej kilkaset takich enzymów, które wrażliwe są na koncentrację określonego produktu chemicznego; czynna grupa enzymu jest tu swoistym „wejściem”. Enzymy owe „odczuwają” zatem niedobór lub nadmiar produktu, co uruchamia ich właściwe reakcje, ale cóż my, właściciele wszystkich owych komórek i enzymowych systemów, o tym wiemy? Dopóki latać mogły wyłącznie ptaki czy owady, dopóty „latające” utożsamiało się z „żywym”. Ale wiemy nadto dobrze, że mogą latać dziś i urządzenia doskonale „martwe”, i nie inaczej jest z problemem myślenia rozumnego i odczuwania. Sąd, jakoby maszyna elektronowa zdolna była w końcu do myślenia, ale na pewno nie do odczuwania, doznawania emocji, wynika z tego samego nieporozumienia. Przecież nie jest tak, aby pewne komórki nerwowe mózgu posiadały właściwości przełączników logicznych, a znów inne zajmowały się „doznawaniem odczuć”; jedne i drugie są do siebie bardzo podobne i różnią się tylko miejscem zajmowanym w sieci neuronowej. Tak samo komórki pola wzrokowego i słuchowego są w gruncie rzeczy jednorodne, i jest całkiem możliwe, że skrzyżowanie nerwowych dróg takie, aby nerw słuchowy dochodził do płata potylicznego, a nerw wzrokowy — do ośrodka słuchu, byle zabiegu dokonać bardzo wcześnie (np. u noworodka), doprowadziłoby do jako tako sprawnego widzenia i słyszenia, mimo że „widziałoby się” korą słuchową, a „patrzało” — wzrokową. Nawet całkiem proste układy elektroniczne posiadają już połączenia typu „nagrody” i „kary”, więc czynnościowe odpowiedniki doznań „miłych” i „przykrych”. Ten dwuwartościowy mechanizm jest wielce użyteczny, przyspiesza bowiem proces uczenia się, i z tych oczywiście powodów wykształciła go ewolucja. Tak zatem całkiem już ogólnie można orzec, że klasa „homeostatów myślących” zawiera żywe mózgi jako pewną swoją podklasę, a poza nią zaludniona jest homeostatami, w biologicznym sensie najzupełniej „martwymi”. Co prawda, ta „martwota” oznacza jedynie niebiałkowość oraz nieobecność szeregu parametrów właściwych znanym nam, żywym komórkom i organizmom. Z klasyfikacją układu, który, choć zbudowany np. z pól elektromagnetycznych i gazu, zdolny jest nie tylko do przeprowadzania myślowych operacji oraz do reagowania na bodźce, ale ponadto jeszcze potrafi się rozmnażać, pobierać z otoczenia „pokarm” (np. z elektrycznego kontaktu), poruszać się w wybranym dowolnie kierunku, rosnąć i podporządkowywać takie i inne funkcje własnemu trwaniu, jako zasadzie naczelnej — z klasyfikacją podobnego homeostatu byłby niemały kłopot.

Jednym słowem, co się tyczy świadomości homeostatów, potrzebne są nie tyle odpowiedzi „dogłębne”, ile definicje. Czy znaczy to, że wróciliśmy do punktu wyjścia, aby wyjaśnić, że masło jest, ex definitione — maślane? Bynajmniej. Należy ustalić empirycznie, które parametry systemu muszą pozostać nie zmienione, aby świadomość mogła się w nim zamanifestować. Ponieważ między świadomością „jasną” a „zmąconą”, między „czystą” a „pomroczną” granice są płynne, przyjdzie granice takich stanów przeprowadzić arbitralnie, zupełnie tak samo, jak arbitralnie tylko możemy ustalić, czy nasz znajomy, p. Smith, jest już łysy, czy jeszcze nie. W ten sposób uzyskamy zbiór parametrów konieczny dla ukonstytuowania świadomości. Jeśli wszystkie je przejawi system najzupełniej dowolny (np. zbudowany ze starych piecyków żelaznych), przypiszemy mu świadomość. A jeżeli to będą inne parametry albo nieco inne wartości parametrów ustalonych? Wtedy, zgodnie z definicją, powiemy, że system nie przejawia świadomości człowieka (tj. typu ludzkiego), i będzie to najoczywiściej prawdą. A jeżeli system, choć nie przejawia owych parametrów, zachowuje się jak geniusz, rozumniejszy od wszystkich ludzi naraz? Niczego to nie zmienia, bo skoro taki mądry, nie ma świadomości człowieka: żaden człowiek nie jest równie genialny. Czy to aby nie jest, spyta ktoś, sofistyka? Przecież możliwe jest, że jakiś system ma „mną świadomość” od ludzkiej. Jak właśnie ów „genialny”. Albo taki, któremu największą rozkosz przynoszą (jak powiada) kąpiele w promieniowaniu kosmicznym.

W ten sposób wykraczamy poza granice języka. Nic nie wiemy o możliwościach „innej świadomości”. Gdyby się, naturalnie, okazało, że świadomość „ludzkiego typu” charakteryzują parametry A, B, C i D o wartościach, odpowiednio, 3, 4, 7 i 2; gdyby jakiś system wykazywał wartości owych parametrów 6, 8, 14 i 4; gdyby przejawiał niezwykły zgoła, może i niedostępny naszemu pojmowaniu rozum, trzeba by się zastanowić, czy dozwolone będzie ryzyko ekstrapolacji (aby go uznać za obdarzonego jakąś „dubeltową świadomością”). To, co powiedziałem, brzmi tyleż naiwnie, co prostacko. Rzecz po prostu w tym, że owe parametry jak również ich wartości nie będą prawdopodobnie izolowane, ale będą stanowiły pewne węzły „ogólnej teorii świadomości”, czy raczej „ogólnej teorii homeostatów myślących o stopniu złożoności nie mniejszej od złożoności mózgu ludzkiego”. W ramach owej teorii będzie można dokonać pewnych ekstrapolacji, obarczonych naturalnie określonym ryzykiem. Jakże weryfikować ekstrapolacyjne hipotezy? Budowaniem „elektronowych przystawek” do ludzkiego mózgu? Ale tutaj dosyć już powiedzieliśmy, a może i zbyt wiele; najrozsądniej przeto będzie zamilknąć, dodając tylko, że, jak chyba to samo przez się zrozumiałe, nie wierzymy wcale w możliwość zbudowania myślących osobowości ze sznurków, nad—psutych jabłuszek czy piecyków żelaznych; podobnie i pałace trudno raczej budować z ptasich piórek lub mydlanej piany. Nie każdy materiał jednakowo jest przydatny jako substrat konstrukcji, w której ma nastąpić „rozruch świadomości”. Ale jest to chyba dostatecznie oczywiste, aby warto poświęcić sprawie choć jedno jeszcze słowo.

Соседние файлы в предмете [НЕСОРТИРОВАННОЕ]