Добавил:
Upload Опубликованный материал нарушает ваши авторские права? Сообщите нам.
Вуз: Предмет: Файл:
Lem Stanislaw - Summa Technologiae.rtf
Скачиваний:
0
Добавлен:
01.05.2025
Размер:
1.5 Mб
Скачать

VIII. Paszkwil na ewolucję

Wstęp

Kilka milionów lat temu zaczynało się ochłodzenie nadciągającej epoki lodowcowej. Góry rosły, kontynenty podnosiły się, dżungle, wskutek wzrastającej suszy, ustępowały miejsca trawiastym równinom. W miarę stepowienia środowisko życiowe czwororękich zwierząt leśnych, którym napowietrzny byt wśród gałęzi wydoskonalił precyzję ruchów dłoni i przeciwstawił kciuk reszcie palców, oczy zaś uczynił głównym zmysłem orientacji, środowisko to, wymagające przyjmowania postawy pionowej często, a może częściej od innych, kurczyło się. Rozliczne szczepy schodziły z drzew, coraz rzadszych i mniej dających schronienia, aby próbować swych sił na odległych równinach stepowych. Przez rezygnację z pionowej postawy i twarzy, przez wtórne wytworzenie pyska podobnego do psa powstał pawian. I tylko jeden z owych opuszczających siedziby drzewne eksperymentatorów ostał się oprócz niego w żywych.

Poszukiwanie prostej linii genealogicznej człowieka jest daremne, bo próby zejścia na ziemię i chodzenia ha dwu nogach ponawiane były niezliczoną ilość razy. Aż na stepy, gdzie pasły się roślinożerne czworonogi, w tę niszę ekologiczną przedlodowcową weszły antropoidy, o niepewnym chodzie, lecz przystosowane już neuralnie do zajmowania takiej postawy, która uformowała się w gąszczach dżungli. Miały już ludzką rękę i oko, nie miały jeszcze ludzkiego mózgu. Konkurencja uprzywilejowała jego wzrost. Zwierzęta te rywalizowały, żyjąc w grupach. Dzięki osobliwym przesunięciom wewnątrz—wydzielniczym przedłużyło się znacznie ich dzieciństwo, okres zbierania doświadczeń pod ochroną grupy. Mimika i wydawane dźwięki służyły porozumieniu, które potem przejść miało w mowę. Prawdopodobnie już wtedy zyskali praludzie długowieczność, znaczną w stosunku do antropoi—dów. W walce o byt przeżywały bowiem grupy posiadające w swym obrębie osobniki o największym doświadczeniu, to znaczy najstarsze, najdłużej żyjące. Pierwszy bodaj raz w ciągu ewolucji doszło zatem do wyselekcjonowania gatunku obdarzonego długą starością, gdyż po raz pierwszy okazała się biologicznie cenna, jako skarbnica informacji.

Ów prolog człowieka — to przejście od akcydentalnego, „małpiego” używania narzędzi do ich wytwarzania. Wyszło ono z kontynuowania technologii „małpiej” — rzutu kamieniem, ostrym drzewcem, który jest zaczątkiem działania na odległość. Przejście do paleolitu, to powstanie pierwszych maszyn prostych, to wykorzystanie procesów świata otaczającego: ognia, jako narzędzia homeostazy, uniezależniającego od klimatu, wody, jako środka transportowego. Tryb życia ulegał zmianie z myśliwskiej włóczęgi na koczownictwo, potem — osadnictwo, kiedy z żywienia się roślinami przeszli ludzie do ich uprawy; było to już w milion lat po początku. Był to już neolit.

Zdaje się, że nie pochodzimy od Neandertalczyka, ale że formę tę, z nami tak blisko spokrewnioną, unicestwiliśmy. Niekoniecznie jako zabójcy czy zjadacze; walka o byt przejawia się w rozmaitych formach. Neandertalczyk był tak bliski człowieka pierwotnego, homo primigenius, że się te szczepy mogły krzyżować, co prawdopodobnie zachodziło. Ale choć Neandertalczyk, zagadkowy przez znaczną pojemność swej czaszki, większą od przeciętnej u człowieka współczesnego, wytworzył własną kulturę, zginął wraz z nią. Człowiek pierwotny wytworzył nową. Niewiele minęło potem czasu, w skali geologicznej, do rozpoczęcia się pierwszej, właściwej fazy rozwoju technologicznego. Kilka tysięcy lat szeregu cywilizacji, osiadłych głównie w pasie podzwrotnikowym. Są one przecież chwilą w porównaniu z tym milionem, który ukształtował człowieka i grupę socjalną.

W tej pierwszej fazie przychodzi najpierw użycie „naturalnych” źródeł energii pozaludzkiej (zwierzę pociągowe), ale i ludzkiej (niewolnik). Wynalazek koła i ruchu obrotowego, ominięty przez niektóre wysoko nawet rozwijające się cywilizacje (Ameryki Środkowej) staje się podstawą budowania maszyn o działaniu wąskim, niezdolnym do samoadaptacji. Wykorzystuje się energię otoczenia — wiatru, wody, węgla kamiennego; niedługo potem — elektryczności. Ta prócz poruszania maszyn pozwala przesyłać informację na wielkie odległości. Umożliwia to energiczną koordynację działań i szybszy postęp przebudowy naturalnego otoczenia w sztuczne.

Przechodzenie ku fazie drugiej rozpoczyna się od istotnych zmian technologicznych. Wyzwalanie w silnikach mocy, dorównujących skalą zjawiskom Natury, pozwala przezwyciężyć grawitację. Obok energii atomowej udostępnione zostaje konstruktorstwo cybernetyczne, którego istota polega na zastępowaniu mechanicznego budowania maszyn — programowaniem ich rozwoju i działania. Jest to jawny wynik naśladowania zjawisk życiowych, traktowanych już, chociaż w sposób nie zawsze uświadomiony, jako wzór raczej, jako wytyczna działania, aniżeli tylko jako obiekt bezradnego podziwu, wywołanego ich bezapelacyjną wyższością.

Budowanie układów coraz bardziej złożonych wypełnia stopniowo wielką lukę, ziejącą w wiedzy teoretycznej, która oddziela już względnie zupełną wiedzę o urządzeniach tak prostych, jak maszyna parowa czy elektryczna, od systemów tak skomplikowanych, jak ewolucja lub mózg. W pełni swego rozmachu rozwój ten zmierza ku „imitologii ogólnej”, ponieważ człowiek uczy się stwarzać wszystko, co istnieje, od atomów (antymateria syntetycznie produkowana w laboratoriach) aż po odpowiedniki własnego systemu nerwowego.

Zachodzący podówczas lawinowy wzrost informacji ujawnia człowiekowi, że manipulowanie nią stanowi odrębną gałąź technologiczną. Znaczną pomoc przynosi badanie metod, jakich w tym zakresie używa bioewolucja. W perspektywie zarysowuje się możliwość przezwyciężenia kryzysu informacyjnego, dzięki automatyzacji procesów poznawczych (np. w „hodowli informacji”). Może to pozwolić na perfekcję działań, opartą na zasadzie budowania dowolnie złożonych układów pewnych z elementów niepewnych. Znów dzięki wiedzy o analogicznej technologii zjawisk biologicznych. Realne staje się całkowite oddzielenie produkcji dóbr od ludzkiego nadzoru; równolegle wyłaniają się „techniki hedonistyczne” (fantomatyka i in.). Granicą tego ciągu jest jakaś inżynieria kosmogoniczna, czyli stwarzanie światów sztucznych, ale do tego stopnia wyobcowanych już i niezawisłych od Natury, że zastępujących jej świat pod każdym względem. Tym samym zaciera się różnica pomiędzy „sztucznym” a „naturalnym”, skoro „sztuczne” może „naturalne” prześcignąć w obrębie dowolnie wybranych parametrów, na jakich Konstruktorowi zależy.

Tak przedstawia się pierwsza faza ewolucji technologicznej człowieka. Nie jest ona kresem rozwoju. Historia cywilizacji, z jej antropoidalnym prologiem i możliwymi przedłużeniami, jakieśmy ukazali, stanowi trwający łącznie tysiąc do trzech tysięcy wieków proces poszerzania zakresu homeostazy, to jest zmieniania przez człowieka jego środowiska. Władza ta, penetrująca technologicznymi narzędziami mikro— i makrokosmos aż do najdalszej, zarysowanej granicy „pantokreatycznej”, nie tyka jednak samego organizmu ludzkiego. Człowiek pozostaje ostatnim reliktem Natury, ostatnim „autentycznym dziełem Przyrody” wewnątrz stwarzanego przez się świata. Stan taki nie może trwać dowolnie długo. Inwazja stworzonej przez człowieka technologii w jego ciało jest nie do uniknięcia.

Соседние файлы в предмете [НЕСОРТИРОВАННОЕ]