Добавил:
Upload Опубликованный материал нарушает ваши авторские права? Сообщите нам.
Вуз: Предмет: Файл:
Lem Stanislaw - Summa Technologiae.rtf
Скачиваний:
0
Добавлен:
01.05.2025
Размер:
1.5 Mб
Скачать

VII. Stwarzanie światów

Wstęp

Jesteśmy chyba u schyłku epoki. Nie mam na myśli czasów pary i elektryczności, przechodzących w następne, cybernetyki i kosmonautyki. Samo takie nazewnictwo jest już ugięciem się wobec technologii, stających się zbyt potężnymi, abyśmy mogli i w przyszłości pogodzić się z ich autonomią. Cywilizacja ludzka jest jak okręt, zbudowany bez planów. Budowla udała się nad podziw. Stworzyła olbrzymie maszyny napędowe i zagospodarowała wnętrze swego statku, prawda, że nierównomiernie, ale to jest do odrobienia. Ale ten okręt nie ma sternika. Cywilizacji brak wiedzy, która pozwoliłaby wybrać świadomie, kurs spośród wielu możliwych, zamiast dryfowania w prądach losowych odkryć. Bo odkrycia, jakie złożyły się na budowlę, wciąż jeszcze są po części dziełem przypadku. Faktu tego nie zmienia to, że nie znając dalszej drogi, zmierzamy ku brzegom gwiazd. Zapewne: realizujemy to, co już możliwe. Nauka uwikłana jest w walkę z Naturą, a choć w jednej partii po drugiej odnosi sukcesy, do tęga stopnia daje się wciągnąć w konsekwencje wygranej, tak każdą eksploatuje, że zamiast strategii uprawia taktykę. Otóż, paradoksalnie, im więcej będzie w przyszłości tych sukcesów, takich wygranych, tym trudniejsza stanie się sytuacja, ponieważ, jakeśmy już ukazali — nie zawsze można będzie eksploatować wszystko, co zdobędziemy. Embarras de richesse, lawinę informacji, obruszoną na człowieka przez jego zachłanność poznawczą, należy opanować. Musimy nauczyć się regulowania nawet postępu wiedzy, w przeciwnym razie losowość kolejnych etapów rozwoju będzie rosła. Wygrane, to jest otwierające się nagle obszary nowego, wspaniałego działania — będą nas zamykały swym ogromem, uniemożliwiając przez to dostrzeżenie innych, kto wie czy w. dalekosiężnej perspektywie nie cenniejszych jeszcze możliwości.

Chodzi o to, aby cywilizacja zyskała swobodę strategicznego manewru rozwojowego, aby mogła pokierować własnymi drogami. Świat ma dziś inne troski. Jest podzielony, nie zaspokaja potrzeb milionów, ale jeśli zostaną wreszcie zaspokojone? Jeśli ruszy automatyczna produkcja dóbr? Czy Zachód to przeżyje? Groteskowa wizja: bezludnych wytwórni miliarda przedmiotów, maszyn, środków żywnościowych, produkowanych energią gwiazdy, do której „podłączona jest” cywilizacja — czy jakaś General Apocalyptics stanie się właścicielem tej gwiazdy?

Mniejsza zresztą o prawa własności. Jeśli powiadam, że kończy się jednak epoka, nie myślę nawet o agonii starych ustrojów. Zaspokojenie elementarnych potrzeb ludzi jest zadaniem obowiązkowym, przygotowaniem do egzaminu dojrzałości, początkiem jej, a nie końcem.

Nauka wykluwa się z technologii i okrzepnąwszy, bierze ją na hol. Mówić o przyszłości, zwłaszcza dalekiej, to mówić o przemianach nauki. To, o czym będziemy rozprawiali, nie urzeczywistni się być może nigdy. Rzeczy niewątpliwie pewne to te, które się dzieją, a nie te, które są do pomyślenia. Nie wiem, czy Demokryt lub Tales myśleli bardziej zuchwale od człowieka współczesnego. Może i nie, bo nie ogarniali labiryntu faktów, splątanej dżungli hipotez, przez które dane nam było przejść w tych kilkudziesięciu wiekach, tak że cała historia nauki to właściwie surowa kraina, poznaczona śladami klęsk liczniejszych wielokrotnie od osiągnięć, rojąca się od porzuconych jak wraki systemów, od teorii, przestarzałych jak prymitywne krzesane narzędzia, od pogruchotanych prawd, które cieszyły się ongiś powszechnym uznaniem. Widzimy dzisiaj, że całe wieki zaciekłych sporów toczonych w obrębie nauki były z pozoru daremne, gdyż spierano się o pojęcia, o słowa, z których sam upływ czasu wyługował ich sens. Tak było z puścizną Arystotelesa, setki lat po nim, z walką epigenetyków i preformistów w biologii; powiadam „z pozoru”, bo równie można by powiedzieć, że tak samo pozorne czy zbędne były te wszystkie wymarłe już organizmy, te skamieliny zwierząt, które poprzedziły powstanie człowieka. Nie wydaje mi się szczęśliwe twierdzenie, że one jego przyjście przygotowały, byłoby to bowiem wyrazem nazbyt egoistycznego antropocentryzmu. Wystarczy może powiedzieć, że te kopalne stworzenia, tak samo jak stare teorie, były łańcuchem etapów, nie zawsze koniecznych, nie zawsze nieuniknionych, nieraz opłacanych nad wszelką miarę, nieraz zwodzących na manowce, a jednak całością swoją ułożyły drogę, która wznosi się coraz wyżej. Nie chodzi zresztą o uznanie ich jednostkowej wartości.

Nic prostszego, jak wymarłe formy organizmów nazwać prymitywnymi, a twórców fałszywych teorii — głupcami. Kiedy to piszę, na moim biurku leży numer czasopisma naukowego z doniesieniem o eksperymencie, którego wyniki zaprzeczają jednej z podstawowych prawd fizyki — Einsteinowskiej tezie o stałej szybkości światła. Być może, prawo to jeszcze się obroni. Ważne jest coś innego. To, że nie ma dla nauki prawd ani autorytetów nienaruszalnych. Błędy jej i pomyłki nie są śmieszne, bo wynikają ze świadomie podjętego ryzyka. Świadomość taka uprawnia do wypowiadania hipotez, bo nawet jeśli rychło upadną, porażka spotka nas na właściwej drodze. Człowiek bowiem, od swego zarania, zawsze wyruszał w tę drogę, także wtedy, gdy sobie tego jeszcze nie uświadamiał.

Соседние файлы в предмете [НЕСОРТИРОВАННОЕ]