Добавил:
Upload Опубликованный материал нарушает ваши авторские права? Сообщите нам.
Вуз: Предмет: Файл:
Lem Stanislaw - Summa Technologiae.rtf
Скачиваний:
0
Добавлен:
01.05.2025
Размер:
1.5 Mб
Скачать

V. Prolegomena wszechmocy Przed chaosem

Mówiliśmy już o tym, jakie czynniki natury konstrukcyjnej wywołać mogą powstanie „metafizyki homeostatów”. Założyliśmy przy tym bardzo uproszczoną klasyfikację źródeł „postawy metafizycznej”. Mogło to wywołać wrażenie, że problemy tak trudne i tak, w wymiarze historii, trwałe, jak pytania o sens bytu, o skończoność indywidualnego istnienia, o możliwość transcendencji, pragniemy rozstrzygnąć na kilku stronach, odwoławszy się do pewnych cybernetycznych analogii.

Chciałem zastrzec się przed zarzutem takiego „spłyciarstwa”. Nie odwołuję niczego, jedynie rozważania tamte, jak i zuchwalsze jeszcze, które nastąpią, są prymitywne tylko jako pierwsze przybliżenia.

Jeśli jesteśmy koroną kreacji, jeżeli do bytu powołał nas akt nadprzyrodzony, jeśli stanowimy zatem jako istoty rozumne swoistą kulminację tego, co może być, to przyszłość spotęguje zapewne naszą władzę nad materią, ale nie zmieni naszego stosunku do zacytowanych pytań, na które odpowiedź umie dać tylko metafizyka.

Jeśli natomiast uznamy się za bardzo wczesny etap rozwoju, który jako dla gatunku rozpoczął się dla nas przed pół milionem lat, a jako dla cywilizacji — przed kilkudziesięciu wiekami, i przyjmiemy, że rozwój ten może (choć nie musi) trwać jeszcze milionolecia, to nasza ignorancja współczesna nie implikuje bynajmniej ignorancji przyszłej. Nie znaczy to, że znajdziemy odpowiedź na wszystkie tego rodzaju pytania; sądzę raczej, że wyrośniemy z tych pytań, na które nie ma odpowiedzi nie dlatego, że jest przed nami ukryta, ale dlatego, ponieważ są to pytania źle stawiane. Dopóki zaledwie domyślamy się, jakeśmy powstali i co ukształtowało nas tak, że jesteśmy tym, czym jesteśmy, dopóki działania Natury w świecie martwej i ożywionej napawają nas podziwem, są dla nas niedościgłymi wzorami, obszarem rozwiązań, przewyższających perfekcją i złożonością wszystko, co sami umiemy zdziałać, dopóty ilość niewiadomych większa będzie od naszej wiedzy. I dopiero gdy będziemy mogli współzawodniczyć z Naturą pod względem stwórczym, gdy nauczymy się ją naśladować po to, aby wykryć wszystkie jej ograniczenia, jako Konstruktora, wejdziemy w przestrzeń swobody, czyli podwładnego naszym celom manewru strategii kreacyjnej.

Jedynym sposobem na technologię — powiedziałem przedtem — jest inna technologia. Rozszerzmy to twierdzenie. Natura jest w możliwościach swych niewyczerpana (ilość zawartej w niej informacji, powie cybernetyk, równa się nieskończoności). Nie możemy zatem skatalogować Natury choćby tylko dlatego, że nawet jako cywilizacja jesteśmy ograniczeni w czasie. Możemy jednak niejako obrócić nieskończoność Natury przeciwko niej samej, operując zbiorami nieprzeliczalnymi jako Technologowie — w sposób zbliżony do tego, jakim to czynią matematycy w teorii mnogości. Możemy zniweczyć różnice między „sztucznym” i „naturalnym”, co nastąpi wtedy, gdy „sztuczne” stanie się, najpierw, nie do odróżnienia od naturalnego, a potem je prześcignie. W jaki to nastąpi sposób, o tym będziemy mówili. A jak zrozumieć to prześcignięcie? Oznacza ono realizowanie z pomocą Natury tego, co dla niej niemożliwe.

Ach, powie ktoś, więc te wszystkie frazesy zmierzały tylko ku nadaniu wysokiej rangi dziełom ludzkim, różnym tam maszynom, których Natura nie stwarza.

Wszystko zależy od tego, co obejmiemy pojęciem „maszyna”. Może ono, naturalnie, oznaczać to tylko, co nauczyliśmy się budować dotychczas. Ale jeśli przez „maszynę” rozumieć będziemy to, co przejawia regularność, sytuacja się zmieni. W tak szerokim ujęciu nie jest już istotne, czy „maszyna” zrobiona została z materii istniejącej, z tych stu pierwiastków, jakie odkryła fizyka, czy z pęków promieniowania, albo i pól grawitacyjnych. Nie jest też ważne, czy i jak „maszyna” wykorzystuje, albo i „stwarza” energię. Oczywiście, w świecie naturalnym nie można stworzyć energii z niczego. Można by jednak skonstruować system, złożony z rozumnych istot i ich otoczenia, zachowujący się tak, żeby prawa termodynamiki, jakie znamy, w nim nie obowiązywały. Ktoś zareplikuje, że system ten jest „sztuczny” i że chytrze, w sposób dla żyjących w nim istot niedostrzegalny, musimy dostarczać mu energii z zewnątrz. Nic jednak nie wiadomo nam o tym, czy Metagalaktyka nie posiada źródeł energii, tak względem niej zewnętrznych, jak byłyby nimi jej źródła, „podłączone” do owego systemu. Może je ma; może zawdzięcza wieczny dopływ energii — nieskończoności Wszechświata. Czy — gdyby tak było — wynikałoby stąd, że Metagalaktyka jest „sztuczna”? Jak widzimy, wszystko zależy od skali rozpatrywanych zjawisk. Maszyna zatem jest to układ, wykazujący regularność zachowania, jakakolwiek: statyczną, probabilistyczną albo deterministyczną. W takim rozumieniu maszyną jest atom, jabłoń, układ gwiazdowy albo świat nadprzyrodzony — wszystko, co tylko skonstruujemy i co będzie się zachowywało w podany sposób: co będzie posiadało stany wewnętrzne oraz pewne stany zewnętrzne, przy czym zachodzące między zbiorami tych stanów związki będą podlegały pewnym prawidłowościom.

Pytanie o to, gdzie teraz znajduje się świat nadprzyrodzony, równe jest pytaniu o to, gdzie znajdowała się maszyna do szycia, zanim powstał człowiek. Nigdzie — ale można ją było zbudować.

Zapewne, maszynę do szycia łatwiej zbudować niż ów świat. Postaramy się jednak wykazać, że nie ma żadnych zakazów, które by nawet konstrukcję „pozadoczesności” uniemożliwiały.

Istnieją, dodajmy za Ashbym, dwa rodzaje maszyn. Maszyna prosta to układ zachowujący się tak, że jego stan wewnętrzny oraz stan otoczenia określają jednoznacznie stan następny. Gdy zmienne są ciągłe, równoważnym opisem takiej maszyny jest system zwykłych równań różniczkowych z czasem jako zmienną niezależną. Takie opisy w symbolicznym języku matematyki powszechnie stosuje fizyka, np. astronomia. W odniesieniu do takich systemów („maszyn”), jak wahadło, jak spadająca w polu ciążenia bryła czy krążąca planeta, system tych równań daje nam przybliżenie do rzeczywistego toru zjawiska tak dokładne, że wystarczającevii.

Wobec maszyny złożonej, jak żywy organizm albo mózg, albo społeczeństwo, podobne przedstawienie („modelowanie symboliczne”) zastosować się w praktyce nie daje. Wszystko zależy oczywiście od tego, jak wiele chcemy o systemie wiedzieć. Potrzebę wiedzy wyznacza ścigany cel oraz okoliczności. Jeżeli systemem jest powieszony człowiek i pragniemy określić, tj. przewidzieć jego przyszłe stany jako wahadła, wystarczy uwzględnić dwie zmienne (odchylenie kątowe, prędkość kątową). Jeśli to człowiek żywy i pragniemy przewidzieć jego zachowanie, ilość zmiennych istotnych, które trzeba uwzględnić, staje się olbrzymia, a i tak przepowiednia będzie tylko oznaczeniem stanu przyszłego z prawdopodobieństwem tym większym, im więcej uwzględnimy zmiennych — lecz ono nigdy nie będzie równe jedności (praktycznie ją osiągnie; w praktyce prawdopodobieństwo 0,9999999 całkowicie nam wystarczy). Istnieje szereg stworzonych przez matematykę sposobów znajdywania rozwiązań przybliżonych, kiedy ilość zmiennych istotnych udaremnia stosowanie zwykłej metody analitycznej. Na przykład tak zwana metoda Monte Carlo. Ale nie będziemy zajmowali się takimi sprawami, ponieważ nie uprawiamy tu matematyki, poza tym używane przez nią narzędzia ustąpią, jak można przypuszczać, miejsca innym.

Zagadnienia występujące tam, gdzie spotykamy się z „maszynami złożonymi”, bada obecnie szereg nowych dyscyplin. Są nimi teoria informacji, analiza operacyjna, teoria planowania eksperymentu, teoria decyzji, teoria gier, teoria programowania liniowego, teoria zarządzania, dynamika procesów grupowych. Wydaje się, że wszystkie, a także kilka nie wymienionych, zjednoczy w sobie ogólna teoria systemów (układów). Zdaje się też, że rozwój owej teorii ogólnej pójdzie w dwu kierunkach. Z jednej bowiem strony można rozumieć przez nią teorię układów fizycznych, takich, jakie przedstawia Natura. Z drugiej — teorię układów matematycznych, która nie zajmuje się realnym istnieniem badanych związków, a jedynie dba o to, by układy takie były wolne od wewnętrznych sprzeczności. To rozszczepienie nie nastąpiło jeszcze wyraźnie. Ośmielimy się jednak przewidywać stan, w którym te dwie gałęzie niejako na powrót się połączą, będzie to oznaczało możliwość kon struowania systemów o dowolnych własnościach, spotykanych, albo i nie spotykanych w świecie rzeczywistym. Tu należy uczynić pewne zastrzeżenie. Natura przy całej nieskończoności swych związków, ograniczana jest istnieniem pewnych zakazów (że nie można wydobyć energii „z niczego”, ani przekroczyć szybkości światła, ani równocześnie zmierzyć momentu i pędu elektronu, itd.). Dopóki świat nasz jest w znacznej mierze tożsamy ze światem Natury, nieco tylko przez nas „przerobionym” (dzięki działalności technologicznej), oraz dopóki my sami jesteśmy skutkiem wyłącznym lub niemal wyłącznym naturalnych procesów (bioewolucji), dopóty ograniczenia Natury są naszymi ograniczeniami. W tym sensie można by wprawdzie kiedyś powtórzyć Napoleona, ale nie tak, żeby, będąc wierną kopią oryginału, ponadto potrafił jeszcze latać za samym rozpostarciem rąk. W naszym zwykłym świecie nie jest to możliwe. Aby Napoleon ów mógł latać, trzeba nadto stworzyć dla niego takie środowisko, w którym „loty za zachceniem” byłyby możliwe. Inaczej mówiąc, trzeba stworzyć dla tego celu sztuczny świat, izolowany od naturalnego. Im wyższy przy tym będzie stopień zrealizowanej izolacji świata kreowanego przez nas od naturalnego, tym bardziej odmienne od naturalnych prawa będą mogły w owym sztucznym świecie panować. Oponent, z którym starliśmy się już wyżej, powie, że to oszustwo, bo urzeczywistnienie takich życzeń, jak latanie za rozpostarciem rąk, musielibyśmy zręcznie „wbudować” w ten nasz syntetyczny świat, izolowany od Natury. Ależ tak. Ponieważ jednak uważamy ją za konstruktora i za nic więcej, naszym zdaniem wbudowała ona naszemu oponentowi kręgosłup, mięśnie, nerki, serce, mózg i szereg innych narządów; wynikałoby z tego, że jest on, chociaż całkiem normalny człowiek, czy raczej właśnie dlatego, „oszustwem”. Nawyk uznawania płodów ludzkich za dzieła bardziej od naturalnych, ułomne, zrozumiały na dzisiejszym etapie rozwoju, musimy przekreślić. — Jeśli mamy mówić o tym, co może być w bardzo odległej przyszłości. Będziemy rywalizować z Naturą pod każdym względem: niezawodności i trwałości naszych tworów, ich uniwersalizmu działania, ich potencjału regulacyjnego, zakresów homeostazy i wielu innych. Sprawie tej poświęcimy osobną uwagę.

Teraz jednak zajmiemy się dalszą częścią wprowadzenia w „pantokreatykę”, to jest w nazwaną tak umownie dla wygody, wspartą na ogólnej teorii systemów fizycznych i matematycznych, umiejętność osiągania wszelkich, także przez Naturę nie realizowanych celów.

Соседние файлы в предмете [НЕСОРТИРОВАННОЕ]