
- •Ich estetyką I semantyką nikt jakoś dotąd specjalnie się nie zainteresował.
- •I jakie widzenie daje pozycja dworzanina?
- •Victor I Salvator.
- •I ona, Marysieńka, "Róża" kochająca, stęskniona, oczekująca, wierna, "przymilna", wabiąca Jachniczka wszystkimi powabami swoich odkrytych I ukrytych "śliczności".
- •I cóż za drastyczny, rażący kontrast z portretem Sobieskiego.
- •Vale et me amaP 1698 r.
- •I teraz też, ponieważ o pułkowniku chorążym Polanowskim nic nie wiedziano, kędy się obracał, Lesko tylko jeden mógł go wyszukać.
- •Ile razy pobieżnie spojrzałem, tylekroć jej wejrzenie nadzwyczaj śmiałe ku sobie skierowane znajdowałem.
- •I po przybyciu swym pierwszego niemal biskup Forbin odwiedził hetmana I żonę jego.
- •I po cóż bohatera tego szukać mamy za granicami naszymi, a do cudzych uciekać się bogów, gdy w swoim gnieździe mamy jedynego człowieka, wodza, który już dowody dał męstwa, rozumu I dzielności.
- •Ilem razy próbował, nie wytrwałem.
- •Ile razy położenie stawało się trudne, ożywiał się, poruszał widocznie, budził, dawał rozkazy I zdawał tylko niecierpliwić najmniejszą zwłoką.
- •I nie wiadomo za co I dlaczego!
- •Ile razy księżna Radziwiłłowa z Białej do brata przyjeżdżała, zawsze dla obu jejmościanek przywoziła podarki, toż samo później musiała rodzona siostra królowej, Wielopolska, naśladować.
- •I z Moskwą też traktaty przedłużone z tej strony zapewniały bezpieczeństwo.
- •I tak stała się rzecz nie do wiary, że ona trzymała z Pacami, a król - z Sapiehami, których podnosił I opiekował się nimi, aby złamać wpływ, jaki sobie tamci pozyskali począwszy od panowania Michała.
- •I w najlepszej się komitywie rozstali.
- •Vitry, znając pewnie, jak nasza pani chciwą była grosza, wnosił, aby Francja sto tysięcy rocznie zaofiarowała, kupując sobie przymierze.
- •Inni się uśmiechali, a jam na to patrzył z poszanowaniem, bo dalibóg, poty w człowieku serca I poczciwości, dopóki go takie proste rzeczy radują I smaku w nich nie traci.
- •Vitry, jakom później słyszał, przypisywał usposobienie króla I niechęć do Francji jedynie królowej, obrażonej jej dumie I chęci pomszczenia się za ojca.
- •Inżynierowie niemal wszyscy byli z Francji posprowadzani.
- •Vox populi na ciebie wskazuje.
- •Inkwizycja też szła przez ten wzgląd na króla opieszale, tak że ja sam musiałem ją niemal prowadzić.
- •I ten także pod ordynans króla się stawił, a pomimo iż sam tak niepoczesno wyglądał, znaleźliśmy piechotę jego, którą król oglądał, w bardzo pięknym porządku, czysto odzianą I dobrze uzbrojoną.
- •Im bliżej Wiednia, tym goręcej nam wszystkim było; cóż o nas mówić, gdy I król ani wygód już, ani opatrzenia potrzebnego nie miał.
- •I teraz ręczę za nich, że będą wyglądali jak pułk janczarów wezyra.
- •I król, I Lotaryński, I kilku ze starszyzny z rąk świątobliwego kapucyna przyjmowali komunię świętą.
- •I strzemię też owo wezyrskie, które jej na znak przyniesiono, natychmiast u krzyża, przed którym klęczała, zawiesić kazała.
- •Inni nasi mądrale, jako Gałecki, co się do klejnotów nie dobrali, jak ów Kozaczek, kuchcik chorążego, woły skupując, porzuconą miedź zbierając, a potem spieniężywszy, do znacznego przyszli zarobku.
- •Innych wodzów mało co sobie ważyli.
- •Impet był straszny, ale nasze linie wytrzymały, nie dając się złamać.
- •I tych baszów, których pobrał Jabłonowski, a od nich się wielkiego okupu spodziewał, królowa żałowała, choć się temu dostali, który w sercu jej, Boże odpuść, na równi z królem był ulokowany.
- •Im bardziej napierano na to, aby przed zimą wojsko z Węgier wyciągało, tym król więcej obstawał przy tym, ażeby, oswobodziwszy Węgry, w nich zimować.
- •I nie dając mi odpowiedzi, dodała: - Musiałeś I waszmość przy królu, jak pan Miączyński I inni, pięknych rzeczy dostać w namiocie wezyra.
- •I zaraz poczynał o czym innym.
- •I wzdychał.
- •Idzie do niej Matczyński dopominając się ich.
- •I pamiętam, że Szaniawski o trzy garnce węgierskiego chciał iść w zakład, iż się nie pogodzą.
- •Is fecit cui prodest.
- •I dopiero mu było bez mała dosyć.
- •I to nowe odczytanie dokumentów, nowatorskie nakreślenie postaci Sobieskiego, stanowiące równocześnie świetną kreację psychologiczną, decyduje o wielkiej rzeczywistej wartości tej powieści.
JÓZEF IGNACY KRASZEWSKI - Adama Polanowskiego, dworzanina króla Jegomości Jana III, notatki.
CYKL POWIEŚCI HISTORYCZNYCH OBEJMUJĄCYCH Dzieje Polski.
Redaguje Komitet pod przewodnictwem profesora doktora CZESŁAWA HERNASA.
Część XXVII.
Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 1991.
Skanował, opracował i błędy poprawił Roman Walisiak.
Komitet Redakcyjny: Profesor doktor CZESŁAW HERNAS, Profesor doktor STANISŁAW BURKOT, Doktor MARIA GRABOWSKA i Doktor HELENA KAPEŁUS.
Przedsłowiem poprzedził LECH LUDOROWSKI.
Przygotowała do druku, posłowiem i przypisami opatrzyła EWA WARZENICA_ZALEWSKA.
Ilustracje wybrała i objaśniła JOLANTA WYLEŻYŃSKA.
Opracowanie graficzne wg projektu Tadeusza Pietrzyka - GRAŻYNA JUSZKIEWICZ.
ISBN 83-205-3531-X.
Copyright by Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza Warszawa 1991.
Notacje królewskiego dworzanina.
Spośród pięciu powieści Józefa Ignacego Kraszewskiego poświęconych tak ulubionemu przezeń, ostatniemu wielkiemu monarsze mocarstwowej Rzeczypospolitej, Janowi Sobieskiemu, i jego epoce (Pamiętnik Mroczka, 1866; wydanie 1870; Historia o Janaszu Korczaku i o pięknej miecznikównie, 1875; Żywot i sprawy Jegomości Pana Medarda z Gołczwi Pełki, 1876; Cet czy licho, 1884; Adama Polanowskiego, dworzanina króla Jegomości Jana III, notatki, wydanie pośmiertne, 1888) ta pierwsza i ostatnia należą do najlepszych.
Łączy je zresztą sporo podobieństw.
Oba utwory zbliżają się do siebie zarówno poprzez pokrewieństwo formy pamiętnikowej (i charakterystycznego dla niej sposobu opowiadania w pierwszej osobie), jak i sytuacji personalnej ich autorów; pozostałe natomiast - to powieści historycznej przygody o narracji trzecioosobowej.
Pierwszy z wymienionych utworów jest typowym pamiętnikiem, a mówiąc ściślej, urywkiem czy fragmentem pamiętnika, przedstawiającym tylko część biografii bohatera, imć pana Mroczka, uczestnika wyprawy wiedeńskiej.
Zgoła odmienny jest ostatni z nich, dziełko królewskiego dworzanina, określone przezeń pozornie niezobowiązującą nazwą "notatki".
"Notatki" - to coś chyba mniej niż pamiętnik?
A jednak (wbrew nazwie) jest ono głębsze i doskonalsze jako dzieło sztuki.
Jakże interesująco zaczyna się ten utwór.
Jego inwersyjny tytuł: Adama Polanowskiego, dworzanina króla Jegomości Jana III, notatki - pełen barokowej elegancji - rozbrzmiewa swoistą muzycznością, jakby toccatową artykulacją biegnącej frazy.
Pierwsze cztery akordy, cztery intonacyjne odcinki, wyodrębniają: osobę autora-narratora (Adama Polanowskiego), jego profesję (dworzanina), status przynależności (króla Jegomości Jana III) i wreszcie wyakcentowany melodią opadającego głosu, pełną, dobitną kadencją zdania, wytwór czynności, ostatni wyraz: notatki.
Piękny - w swej barokowo stylizowanej muzyczności - i bogaty informacyjnie, wymowny tytuł.
Mówi od razu, kto, o czym i jak będzie opowiadał.
Przepraszam: jak będzie pisał, w jakiej formie?
Mają swoją własną, charakterystyczną ekspresję tytuły powieści Kraszewskiego.
Ich estetyką I semantyką nikt jakoś dotąd specjalnie się nie zainteresował.
A warto.
Spróbujmy poświęcić tej kwestii krótki i ogólny (z konieczności) eksfeurs.
Będzie to także przyczynek do oryginalności Adama Polanowskiego...notatek.
Wśród tytułów dwustu kilkudziesięciu utworów literackich pisarza dominują raczej formuły krótkie: jedno, dwu i trzy wyrazowe, w rodzaju: Jaryna, Banita, Lodowa Pieczara, Sekret pana Czuryty.
Oczywiście nie bierzemy pod uwagę owych dodatkowych, ciągle powtarzanych przez Kraszewskiego (co stanowi swoistą regułę) kwalifikatorów gatunkowych, jak na przykład: Ulana, Powieść poleska; Choroby wieku, Studium patologiczne.
Takich krótkich tytułów jest ponad osiemdziesiąt.
Natomiast dłuższe od czterowyrazowych trafiają się rzadziej, chociaż są tytuły aż ośmio, dziewięcio i dziesięcio wyrazowe, a nawet dłuższe!
Oto bodajże jeden z najdłuższych tytułów powieści Kraszewskiego: Żywot i sprawy Jegomości Pana Medarda z Gołczwi Pełki z notat familijnych spisane.
Ale co z notacjami imć pana Polanowskiego?
To bardzo rzadki, a nawet unikalny typ tytułu w ogromnej twórczości autora Starej baśni.
Łączy się on z czynnością zapisywania, utrwalania własnych spostrzeżeń, uwag, refleksji, faktów, zdarzeń, myśli, ale niekoniecznie w sposób systematyczny, lecz raczej pod naciskiem sytuacji, potrzeby chwili.
A więc, jakby w założeniu niezupełnie uporządkowany, nie poddany jakiejś z góry określonej regule, lecz mający układ chronologiczny, naturalnie następczy i z zasady luźny.
Do tego kręgu "etymologicznego", związanego z notowaniem, zapisywaniem należą takie gatunki pisarskie, jak: kronika, pamiętnik, raptularz, dziennik, papiery.
I jest sporo takich tytułów (a także i podtytułów) u Kraszewskiego, zarówno w prozie historycznej, jak i współczesno-obyczajowej.
Ograniczmy się tylko do pierwszego działu.
Najczęściej powtarza się tu określenie gatunkowe "Kronika".
i tak mamy: Stańczykową kronikę od roku 1503-1508 (1841); Ostatnią z książąt Słuckich, Kronikę z czasów Zygmunta Trzeciego (1841); Żaków krakowskich w roku 1549, Prostą kronikę spisaną przez...(1845).
Kilkakrotnie (a wielokrotnie w prozie współczesnej) pojawia się nazwa genologiczna "pamiętnik".
Oto przykłady: Staropolska miłość, Urywek pamiętnika (1859); Pamiętnik Mroczka (1866, wydanie 1870); jednorazowo używa pisarz pojęcia "raptularz": Raptularz pana Mateusza Jasienieckiego, Z oryginału przepisany mutatis mutandis (1881).
I jeszcze pozostałe exempla ("dziennik", "papiery", "notaty"): W pocie czoła, Z dziennika dorobkiewicza (1881); Papiery po Glince (1875) i wymieniony już Żywot i sprawy Jegomości Pana Medarda z Gołczwi Pełki z notat familijnych spisane (1876).
A więc imć pana Adamowe "notatki" sytuują się najbliżej chyba Raptularza pana Mateusza Jasienieckiego ("staropolskiego dziennika wydarzeń i wiadomości", "brulionu", "notatnika").
Jak widać, w twórczości znakomitego pisarza jest wielu opowiadaczy (a raczej "zapisywaczy") dziejów własnego życia, przedstawianych w formie osobistych wyznań, subiektywnej relacji, przekazywanych bądź to z pamiętnikarskiego dystansu (Pamiętnik Mroczka), bądź ujmowanych po kronikarsku albo utrwalanych na gorąco, w postaci brulionowej, notatek, raptularza, diariusza, dziennika.
Adama Polanowskiego...notatki otwiera bardzo ciekawy prolog, napisany w formie jakby listu, przesłania, skierowanego zapewne do przyjaciela, Jordana.
Kim jest ów tajemniczy Jordan - nie wiadomo.
Nie w tym rzecz.
Ważny jest sam list - wykład, wyznanie, zwierzenie.
Mądra, głęboka, dojrzała intelektualnie refleksja.
O czymże pisze autor tego interesującego listu?
Przede wszystkim, czy warto odbywać taką publiczną spowiedź ,z całego własnego życia i poddawać się "torturom" wspomnień "kwoli - jak mówi - waszej pocieszę i mojej konfuzji".
Czy "łatwo jest albo miło życie własne, pełne omyłek, za które się pokutowało, drugi raz przeżyć na papierze"?
Czy można dociekać prawdy o sobie, demaskować po latach pozory własnego życia, dawniej noszone maski i pozy człowieka "prawie zawsze wesołego", udającego "jakoby najszczęśliwszego", to znowu lekceważącego wszystko i "drwiącego z przeciwności losu"?
A wreszcie, czy rzeczywiście można powiedzieć o sobie ("jak na spowiedzi") prawdę i tylko prawdę?
Na to ostatnie pytanie ma on jednoznaczną odpowiedź.
"Choćbym chciał, nie potrafię.
Jest w ludzkiej naturze, iż mówiąc o sobie człowiek zawsze kłamie, nawet gdy prawdę mówi" - stwierdza Polanowski - bo poznać samego siebie, "niemożliwa rzecz"!
Te słowa życiowo doświadczony racjonalista, zgorzkniały sceptyk, kieruje do siebie i do swojej relacji o przeszłości.
Nie wierzy, aby on sam, przez prawie ćwierćwiecze obcujący niemal stale (pomijając krótkie okresy nieobecności na dworze) ze swoim wielkim panem, mógł przekazać autentyczną wiedzę o nim, o zdarzeniach i o historii, której był uczestnikiem i świadkiem.
Ale ta ułomność poznawcza, ów agnostycyzm ma swoje źródło nie tylko w naturze umysłu ludzkiego.
Jest także związany z kondycją człowieka, jego sytuacją życiową, typem uprawianej profesji.